Długo zbierałam się, aby napisać ten post. Może nieco tłumaczyłam się brakiem czasu, intensywnym trybem życia, a może po prostu nie byłam jeszcze gotowa. Moje odchudzanie to w tej chwili temat numer jeden zarówno wśród mojej rodziny, znajomych kolegów z pracy, a przede wszystkim Was, osób, które obserwują mnie na facebooku, czytają bloga i dają codzienną dawkę energii i motywacji. Bardzo dziękuję za każdą wiadomość, za wszystkie miłe słowa, które do mnie kierujecie, to nie ja dla Was, a Wy dla mnie jesteście największą siłą do tego, aby codziennie mierzyć się z własnymi słabościami. Powinnam może nagrać filmik, w którym mogłabym pogadać do Was, ale chyba byłaby to telenowela, dlatego tworzę ten wpis, aby zarówno sobie jak i Wam dać kolejną porcję wiary i motywacji, na każdy nowy dzień.
Dla tych, którzy nie znają historii mojego odchudzania zapraszam TUTAJ i TUTAJ, te dwa wpisy poświęcone są początkom mojej diety, po co, dlaczego czy warto się odchudzać na te pytania znajdziecie odpowiedź w podlinkowanych postach.
Teraz kiedy już wiesz, że bardzo przytyłam, to zrozumiałe, że bardzo chciałam schudnąć. Udało się oficjalnie w ciągu około siedmiu miesięcy zgubiłam 30 kg, aktualne zdjęcia, inspiracje, stylizacje znajdziecie na moim FB TUTAJ.
Każdej z osób, która zwraca się do mnie z prośbą o pomoc, poradę, inspirację lub o sposób na to jak udało mi się zgubić 30 kg, powtarzam: NIE MA DIETY, TO NIE DIETA A ZMIANY, KTÓRE MUSZĄ ZAJŚĆ W PSYCHICE SĄ ODPOWIEDZIALNE ZA REDUKCJĘ WAGI, ZMIANĘ STYLU ŻYCIA, ZMIANĘ MYŚLENIA ORAZ AKCEPTACJĘ SIEBIE. Byłam w swoim życiu już na wielu dietach, każda kończyła się efektem jojo, dlaczego? Z prostej przyczyny, kiedy podejmujesz trud walki ze zbędnymi kilogramami Twoim celem jest jak najszybsza utrata wagi, nakręcasz się całą machiną, godzinami posiłków, składnikami, kilogramami, które spadają, tylko po to, aby po zakończonej kuracji rzucić się na słodycze i wszystkie zakazane rzeczy. W efekcie Twoje minus 10, za dwa miesiące przynosi plus 15, Ty sfrustrowana zabierasz się za kolejną dietę, nadal trwając w błędnym kole, pełnym wzlotów i upadków, z każdą kolejną magiczną dietą coraz bardziej i bardziej nienawidzisz siebie, aż przychodzi moment, w którym nie możesz patrzeć na wiszącą skórę, ciało pozbawione jędrności, ubrania które jeszcze miesiąc temu były dobre, dziś już się w nie nie wciśniesz. Kolejnym krokiem jest niska samoocena i plucie jadem w stronę tych zgrabnych i szczupłych oraz pozostawienie swojej osoby w przeświadczeniu, że nigdy Ci się to nie uda. Miałaś tak kiedyś? Ja wiele razy, aż do momentu kulminacyjnego, kiedy naprawdę nie miałam się w co ubrać, kiedy naprawdę zaczęłam nienawidzić siebie i kiedy naprawdę powiedziałam sobie DOŚĆ.
Nie ma diety, to nie dieta a styl życia pozwala nam osiągnąć sukces. Jestem przykładem, że bez siłowni, bez dietetyka i żadnych leków odchudzających można pozbyć się nadwagi. Wystarczy tylko chcieć i słuchać swojego organizmu. Nie jestem żadną ekspertką w dziedzinie odchudzania, każde ciało jest inne, każdy organizm potrzebuje czegoś innego, dlatego moja dieta, oparta głównie na jedzeniu określonej gamy produktów, może w tej chwili zostać przez Ciebie wyśmiana. Tak, możesz popukać się w czoło i nazwać mnie kretynką, ale moja dieta przyniosła mi efekty i sprawiła, że dziś jestem szczęśliwa. Dieta, jaka dieta? Przecież to w tej chwili mój styl życia, którego nie zamierzam zmieniać.
Pytacie się co jem , ile jak przygotowuję posiłki itp. Nie jem pięć razy dziennie, nie stoję w garach bo tego nie lubię i zdaję sobie sprawę, że być może robię krzywdę swojemu organizmowi. Regularnie się badam nie mam anemii, nie brakuje mi witamin, a siły mam w sobie jak nigdy wcześniej, tzn, że chyba jest ok;)
Jak już wcześniej wspominałam jem określoną gamę produktów są to : ryż, kasza, brązowy makaron, warzywa gotowane, chude gotowane ryby, chude gotowane mięso, kurczak lub indyk, awokado, chudy biały ser, wafle ryżowe, banany, naturalne jogurty, tofu, świeżo wyciskane soki, woda mineralna. Te produkty stanowią od siedmiu miesięcy podstawę mojego menu. Nie jem pieczywa, serów, fast foodów, rzeczy smażonych, no i przede wszystkim nie jem słodyczy. Po ponad pół roku bez słodkiego, musicie uwierzyć na słowo, że na widok ciasteczek i batoników mam odruch wymiotny.
Pytacie się mnie jak komponuję posiłki, z jakich korzystam przepisów. Tak jak wcześniej pisałam słucham swojego organizmu, dla mnie super obiad to gotowany makaron z gotowanymi warzywami nic twórczego, trochę przypraw no i tyle. Dla niektórych może to się wydawać dziwne i głupie, no bo przecież jest tyle super fit przepisów, a ja ograniczam się do wstawienia wody i ugotowania dwóch produktów. Mogłabym wcisnąć Wam kit i napisać, jakich to wspaniałych nie tworzę posiłków,ale jeśli mamy być ze sobą szczere to musicie znać prawdę. Staram się też nie łączyć produktów często jem tylko same gotowane warzywa, a za kilka godzin sam ugotowany ryż z przyprawami, zdarza mi się podsmażać ryż na łyżeczce oliwy do tego ulubione zioła i tyle.
Mój organizm jest już nieco wytresowany, na mój żołądek najlepiej działają właśnie takie mono posiłki, u Was może się to absolutnie nie sprawdzić u mnie przynosi efekty. Nie chodzę głodna, pracuję bardzo intensywnie, mam siłę na wszystko i co najważniejsze chudnę, i nie czuję się ociężała i ospała. Nie uznaję czegoś takiego jak cheatmeal i dni, w których można sobie na coś pozwolić. Tutaj to oczywiście kwestia indywidualna, jeśli wiesz, że nie dasz rady odmówić sobie kawałka pizzy to być może warto zrobić sobie jeden dzień w tygodniu lub w miesiącu, w którym będzie wolno zjeść rzeczy zakazane, to tak dla własnego zdrowia psychicznego.;) Piję wodę mineralną, wyciskane soki no i kawę z mlekiem sojowym lub bez laktozy, do tego czerwona lub zielona herbata, wszystko nawet zieloną herbatę słodzę brązowym cukrem, pewnie to głupota, ale brązowy cukier to rzecz, której w kawie lub herbacie nie potrafię sobie odmówić.
Kolejną kwestią są ćwiczenia. Nie chodziłam na siłownię, ponieważ brak mi na to czasu, teraz od lutego chcę się już tak na serio zabrać za ćwiczenia na siłowni, chodzi mi bardziej o modelowanie , wyszczuplanie dolnych partii ciała, które jak wiadomo przy mojej figurze gruszki, nawet po tak dużym ubytku wagi są większe. Nie, nie mam rozstępów, nie wisi mi skóra i nie smarowałam się żadnymi specyfikami ujędrniającymi. Codziennie, a właściwie dwa razy dziennie ćwiczę w domu. Moje ćwiczenia są uzależnione od tego ile w danym dniu mam czasu, o której skończę pracę itp. Co ćwiczę? Głównie brzuszki, ich robię najwięcej, ponieważ moim celem było wymodelowanie talii. Osiągnęłam w tej chwili magiczną różnicę ponad 30 cm między talią, a biodrami i jestem z tego powodu mega, mega dumna! Moje obecne wymiary to: 90x70x102. Brzuszki, skłony, przysiady, czasami nożyce. Przysiady i nożyce idą mi szczerze mega opornie, dlatego postanowiłam zabrać się za swoje nogi na siłowni;) Na początku mojej diety robiłam jakieś 200/500 brzuszków dziennie, po ponad pół roku potrafię ich zrobić nawet 3 tysiące, oczywiście z przerwami , seriami itp. Ja jeszcze w czasach gimnazjum robiłam brzuszki więc jestem dobrze rozciągnięta i naprawdę uwielbiam ten rodzaj ćwiczeń, dlatego wiem, że dla Was liczba 3000 tysięcy brzuszków dziennie wydaje się astronomiczną, jednak dla mnie nie stanowi żadnego problemu, o ile mam tyle czasu, ale średnio każdego dnia robię 1500 ;). Najważniejsza jest systematyka, jeśli zabierasz się za ćwiczenia rób to codziennie i nigdy nie odpuszczaj, jak uda Ci się wkręcić w ten"tryb", to dzień, w którym zmuszona będziesz zrezygnować ze swojego "treningu" będzie dla Ciebie dniem straconym. Jestem pewna, że za brak wiszącej skóry i brak rozstępów odpowiedzialne są właśnie moje codzienne, systematycznie wykonywane ćwiczenia. Obecnie po utracie tych 30 kilogramów, mam ciało w najlepszej kondycji w swoim życiu, oczywiście mam zamiar nad nim nadal pracować.;)
Kolejne pytania, które od Was dostaję dotyczą terminu zakończenia mojej diety. To nie jest tak, powtórzę, że w tej chwili moja dieta przeszła w mój styl życia. Oczywiście nie mam w planach pozbycia się kolejnych 15 kg, w tej chwili moim celem jest modelowanie sylwetki. Nie oznacza to jednak, że mam zamiar wrócić do starych, złych nawyków. Uwierz, że bez pieczywa, bez słodyczy, bez fast foodów i całej masy śmieciowego jedzenia można żyć. Co więcej można żyć i dodatkowo czuć się naprawdę dobrze. Moje ciało, jest mi naprawdę wdzięczne za to, że zamiast batoników i przekąsek codziennie otrzymuje ode mnie dawkę zdrowego jedzenia.
Nie umiem opisać radości jaka towarzyszy mi każdego dnia, to tak trochę jakby narodzić się na nowo. Nagle okazuje się, że możesz naprawdę wszystko, że jesteś szczęśliwa, spełniona, że możesz pozwolić sobie na znacznie więcej niż wtedy, kiedy na Twoich barkach ciążyło 30 kilogramów balastu. Okazuje się, że wyglądasz zabójczo w seksownej sukience i szpilkach, nagle zmysłowa bielizna na Twoim ciele podkreśla krągłości, a nie obnaża wałeczki tłuszczu, następnie okazuje się, że Twoja cera, włosy, promienieją, że ludzie których mijasz na ulicy często patrzą na Ciebie z nutką podziwu, może zazdrości. Wiesz jakie to uczucie, kiedy pozbywasz się nadwagi i świat nagle nabiera kolorów. Może powiecie, że poprzestawiało mi się w głowie, że jestem pusta bo jak można postrzegać świat poprzez pryzmat seksownych sukienek, że przecież kiedyś też mówiłam, że cieszę się życiem. Tak, mówiłam doskonale to pamiętam, ale wtedy nie wiedziałam jeszcze jak bardzo zmieni się moje życie w ciągu tych siedmiu miesięcy, wtedy się nim cieszyłam dziś naprawdę je kocham. I to właśnie te seksowne sukienki, szpilki, nowe możliwości, nowe perspektywy składają się na to, że już nigdy nie spojrzę w stronę batoników, czy ciast.
Mój przykład i historia odchudzania są dowodem na to, że możesz w życiu tak naprawdę wszystko, co więcej do tego, aby osiągnąć swój cel potrzebujesz tak naprawdę tylko silnej woli. Nie musisz mieć kasy na dietetyka, siłownię, środki odchudzające, drogie kremy, wspomagacze itp. Wystarczy, że obudzisz w sobie tak jak ja taką wewnętrzną siłę, która wraz z upływem dni będzie w Tobie narastała, aż w końcu dojdziesz do takiego etapu, w którym powiesz sobie, ze łzami w oczach, oczywiście, ze łzami wzruszenia, powiesz sobie identycznie jak ja :"jestem z siebie dumna". Życzę każdej z Was, aby mogła stanąć przed lustrem zupełnie nago i bez cienia wstydu powiedzieć, że kocha swoje ciało.
Nie oceniajcie mnie poprzez pryzmat tego, że wciskam Wam kit, że będę miała jojo, że jestem pusta, głupia i próżna. Życie każdej z nas to indywidualna sprawa, ja nie namawiam nikogo do diet, nie namawiam do zmian, nie zmuszam do ćwiczeń, w dalszym ciągu jestem plus size, kocham kobiece kształty, nie mam zamiaru dążyć do rozmiaru 36. Moja sylwetka ma dla mnie w tej chwili idealne wymiary i proporcje, czuję się atrakcyjna i seksowna i nie mam zamiaru tego zmieniać. W swoim życiu przeszłam etap, w którym naprawdę byłam na przysłowiowym dnie, i nie składała się na to tylko kwestia wagi, a jej utrata jest w pewnym sensie nagrodą, a dla mnie ogromnym powodem do dumy. Życzę każdej z Was, siły i wiary, oraz wytrwałości w dążeniu do zmian. Nie ważne czy Twoim celem jest utarta kilogramów, zmiana przyzwyczajeń, może zmiana pracy, a może zakończenie toksycznego związku, życzę, aby Ci się udało, chociaż wiem, że nie będzie łatwo;)
Dziękuję każdej osobie, która wspiera mnie codziennie, to dzięki Wam mi się chce, to dzięki Wam , wiem, że mogę i dzięki Wam , wiem że się uda <3
Potraktuj ten wpis jako osobistą rozmowę ze mną, mam nadzieję, że zawarłam w nim odpowiedzi na Wasze wiadomości, również te, na które nie udało mi się osobiście odpowiedzieć, za co bardzo przepraszam.
Masz wątpliwości, nie jesteś czegoś pewna, nie wiesz czy się uda, lub po prostu chcesz pogadać? Skontaktuj się ze mną postaram się pomóc najlepiej jak będę umiała.
Pamiętaj, z całego serca wierzę w Twój sukces
;*
Iza