Była piękna, niewinna, mówiła weź mnie. Teraz już wiem,że to była chora miłość.
Niebezpieczne związki, które często kończą się tragicznie. I to wcale nie jest wpis o sprawach damsko męskich....
O wyprzedażach, które potrafią zrujnować psychikę, domowy budżet, a zamiast szczęścia spowodowanego posiadaniem nowych ubrań, wywołują rozdrażnienie oraz frustrację.
Sezon letni, a właściwie okres zaczynający się pod koniec czerwca to magiczne 4 litery, które krzyczą do nas gdziekolwiek się nie rozejrzymy. S A L E - słowo, które na niejedną kobietę działa lepiej niż orgazm. Dzikie szaleństwo rozpoczynające się niewinnie od przecen, drobnych obniżek, super okazji, kończące na krwiożerczej batalii między sklepowymi półkami o kawałek szmatki przeceniony ze 199,99 na 49,99.
Nie wiem jak Wy, ale ja od dłuższego czasu do wyprzedaży podchodzę z ogromnym dystansem, ale nie zawsze tak było. Kiedyś, tak jak większość kobiet z utęsknieniem czekałam na ten wymarzony czas, w którym procenty zawrócą mi w głowie, a każdy wypad do sklepu był niczym odskocznia od problemów, stresów, czy kłótni z przyjaciółką.
Bo była okazja.
Cóż, kobieta potrzebuje więcej, praktycznie w każdej dziedzinie. Dlatego nie mam najmniejszych oporów, aby kupić nową bluzkę, pod jednym warunkiem- jeśli rzeczywiście jej potrzebuję. Jeśli nie mówię bye bye cudeńkom na wieszakach.
Czym kończyła się wizyta w galerii handlowej?
Reklamówkami pełnymi letnich sukienek, t-shirtów, spodenek, biżuterii i całego szeregu pierdół, które z reguły lądowały na dnie szafy po kilku dniach. Wyprzedaże to z jednej strony magia, z drugiej jednak niebezpieczna gra, która może skończyć się "śmiercią" głównego bohatera.
Wracałam do domu jak na skrzydłach, z radością mierzyłam nowe zdobycze wymyślając kolejne stylizacje, z przekonaniem,że każdego dnia mogę wyglądać inaczej i to za grosze. Przecież to lepsze niż lumpeks. Sukienka za 30, bluzka tylko 19, spódnica przecena na 60, biżuteria naszyjniki po 20 zł , no to wzięłam od razu 5, zwykłe t-shirty zawsze się przydają , biały, czarny , szary, ahh no i buty sandałki, koturny, szpilki z odkrytym palcem. Przecież to grzech nie wziąć. W sumie wydałam tylko 700 zł a mam tyle rzeczy, nareszcie jestem ubrana!
Na łóżku sterta ciuchów, w kalendarzu 20 lipca a na dodatek zapowiadają załamanie pogody.
No nić to pewnie chwilowe, od przyszłego tygodnia ma być ciepło będzie czas, aby pochwalić się nowymi nabytkami. Tyle,że przyszły tydzień to już początek sierpnia, a pogoda nadal w kratkę, więc zamiast nowej sukienki założę jeansy i tshirt, poranki chłodne więc wezmę stara kurtkę wieczorem będę wracała to też ma być chłodno. Rano, pada deszcz, niby ciepło, a błoto, nowe sandałki czekają dalej w kartonie, a ja idę w starych balerinach. Kurdę jak tak dalej będzie to nie zdążę założyć tych wszystkich rzeczy.
Kolejna wizyta w galerii, niby na poprawę humoru i co widzę?
NEW COLLECTION
Ałaaaa , zabolało, znasz te ukłucie kiedy wydałaś kasę, na rzeczy których tak naprawdę nie potrzebowałaś, a teraz uśmiechają się do Ciebie najnowsze jesienne trendy, wrzesień za pasem , a Ty oprócz tego,że spłukana to jeszcze sfrustrowana.
Znajoma sytuacja?
Człowiek uczy się całe życie na błędach. Dziś po własnych, bolesnych przejściach z wyprzedażami podchodzę do letnich obniżek z ogromnym dystansem, Jeśli planuję zrobić zakupy są to naprawdę klasyczne, ponadczasowe elementy garderoby, możliwe do wykorzystania również w sezonie jesiennym.
Wyprzedaż potrafi zrujnować domowe finanse i nieźle nadszarpnąć psychikę. Frustracja spowodowana wyrzuceniem gotówki w błoto, zbliżający się sezon jesienny, pusty portfel potrafią nieźle namieszać w głowie. Dlatego dziś kiedy sezon wyprzedażowy trwa w pełni a obniżki dochodzą do 75% zastanów się kilka razy zanim podejdziesz do kasy z koszykiem pełnym letnich ubrań. Pamiętaj, o tym że trendy się zmieniają i cudowna sukienka w kratkę nie będzie modna w przyszłym sezonie, a Ty najprawdopodobniej będziesz miała ją na sobie raz w życiu.
Jeśli czujesz potrzebę zainwestowania w siebie postaw na małą czarną , klasyczne szpilki, biały tshirt z dobrej bawełny, czy skórzaną torebkę, którą wykorzystasz zawsze. Wtedy wyprzedaż ma sens, inwestycja w siebie również. Pamiętaj,że sklepy nie kochają swoich klientów i nie są tak wspaniałe, aby obdarować fashionistki ciuszkami niemalże za free, chodzi o to, aby pozbyć się zaległej sterty szmat, które nie sprzedały się w sezonie. Chyba nie chcesz być naiwniaczką, która dała się zrobić na szaro i zostawiła pół pensji w centrum handlowym?
Dlatego jeśli jutro po pracy masz zamiar odwiedzić galerię w poszukiwaniu wyprzedażowych łupów zastanów się 2 razy czego tak naprawdę potrzebujesz.
Jeśli po zrobieniu bilansu wyjdzie,że masz wszystko co niezbędne, aby przetrwać końcówkę letniego sezonu, przeznacz te pieniądze na wizytę u kosmetyczki, czy mały wypad do spa. Zyskasz wówczas poczucie, że zrobiłaś coś dla siebie i gwarantuję Ci,że poczujesz się lepiej.
Ulegacie pokusom wyprzedaży, czy tak jak ja podchodzicie do nich z dystansem?
;*
Iza
Prawda. prawda, do wyprzedaży należy podchodzić z głową. Nie jest lekko jak wszystko wokół kusi okazją, ale da się to zrobić. Wystarczy przemyśleć, pomyśleć i przekalkulować. Ja też od jakiegoś czasu podchodzę do wyprzedaży z dystansem i dzięki temu nie wyrzucam kasy w błoto. Nawet jeśli ten gest jest w promocyjnej cenie :)
OdpowiedzUsuńNie do końca się zgadzam. Wyprzedaż to właśnie czas aby kupić sobie coś co założymy 2-3 razy, nie jest nam wtedy szkoda wydać te 25zł na bluzkę. Inwestowanie a małą czarną czy szpilki, to raczej kupowanie ich dobrej jakości, jeśli na wyprzedaży to świetnie, ale niekoniecznie, bo to inwestycja na lata. Ja z reguły na wyprzedażach poszukuje tych rzeczy, których w normalnej cenie bym nie kupiła. Nie rzucam się na coś, bo jest przecenione, ale podchodzę do takich zakupów z mniejszą rezerwą :)
OdpowiedzUsuńa spytałaś modelki czy możesz użyć jej zdjecia w artykule ?
OdpowiedzUsuńTak zapytałam , i to nie jest artykuł.
OdpowiedzUsuń