Strony

wtorek, 17 czerwca 2014

Let's go to glow !!!

O moich sposobach na opaleniznę słów kilka ;)


Ci, którzy mnie znają wiedzą,że jestem miłośniczką opalenizny-zdrowej opalenizny;)

Uwielbiam kąpiele słoneczne,jednak z racji tego,że są one szkodliwe staram się unikać słońca.
Jako posiadaczka ciemniejszej karnacji nie mam powodów,aby narzekać na bladość.
ALE- w okresie letnim, lubię dodatkowo''podkręcić'' swoją karnację.

W swoim życiu przetestowałam masę balsamów,kremów,musów,samoopalaczy,i wiele wiele innych produktów brązujących.Skutki stosowania były różne;).czasami wręcz opłakane.Wiadomo jednak,że człowiek uczy się na błędach, i dzięki temu po jakimś czasie może dojść do perfekcji w jakiejś dziedzinie.
Ja swoją ''ZŁOTĄ PIĄTKĘ'' produktów do "opalania",i rozświetlania już odkryłam.
Pokażę Wam teraz swoje ulubione kosmetyki i sposoby w jaki ich używam.Nie jest to oczywiście nic odkrywczego,ale myślę,że przetestowanie moich rad nikomu nie zaszkodzi.

Zapraszam;)



Tak prezentuje się mój zestaw opalająco-nawilżająco-rozświetlający;)








O tym,że przed nałożeniem samoopalacza lub balsamu brązującego trzeba zrobić peeling wie chyba każdy.
Jednak często zdarza się tak,że mimo wcześniejszego zabiegu złuszczania naskórka, na naszym ciele mamy nieestetyczne plamy,zacieki.

Co zrobić, a raczej jak uniknąć kolejnej katastrofy?

Sprawa jest banalnie prosta;) Balsam brązujący należy połączyć z balsamem do ciała w proporcjach 2:1.
Tak rozrobiony produkt nakładamy na nasze ciało, tak jak zwykły balsam, ryzyko powstania zacieków spada do minimum! Sprawdzone;)

Moim ulubionym balsamem do ciała jest "Dove" do ciemnej karnacji. Kiedyś jego użycie skończylo się tragicznie,ale odkąd stosuje sposób wymieniony wyżej, "Dove" radzi sobie najlepiej.
Oczywiście nie jest to produkt bez wad;) 

Zapach to największa,a zarazem banalna wada,gdyż praktycznie każdy balsam brązujący pachnie specyficznie, nie koniecznie fajnie;)

Kolejnym minusem jest ogromna ilość drobinek rozświetlających,które nijak się mają do używania produktu.
Po nałożeniu balsamu wszędzie mamy mnóstwo brokatu,może daje to super efekt tzw.''glow'',ale niestety przed wyjściem z domu kąpiel jest obowiązkowa,bo zapach jak wcześniej wspominałam nie do zniesienia,a po kąpieli drobinek po prostu już nie ma. Shimmer jest w tym produkcie zwyczajnie zbędny.

Mimo kilku wad jest to jak narazie mój KWC jeśli chodzi o balsamy brązujące;)


Tak,jak wspominałam łączę balsam brązujący z balsamem nawilżającym z lewej strony mamy balsam nawilżający, z prawej brązujący.Proporcje możemy stopniować w zależności od tego jak intensywny stopień opalenizny chcemy uzyskać.

Kolejnym produktem ''złotej piątki'' jest balsam nawilżający.Nie mam swojego ulubionego często zmieniam nie przywiązuję się zazwyczaj na dłużej niż dwa opakowania. Zawsze zwracam uwagę na skład oraz to czy balsam zawiera w składzie olejki.Kiedy zobaczę arganowy-jestem kupiona;)!

Obecnie używam balsamu z Joanny,właśnie z olejkiem arganowym w składzie.Śmiało mogę powiedzieć,że daje radę ;)

Kiedy już uzyskamy już odpowiedni efekt "opalenizny" pora na rozświetlanie ;). W tym momencie wybór już tak naprawdę należy do Nas i jest zależny od gustu.Ja osobiście uwielbiam złotą poświatę na ciele,która pięknie mieni się w słońcu.

Produktem,z którym ostatnio bardzo się polubiłam jest produkt również polskiej firmy. "Cztery pory roku", bo o nim mowa to balsam,który ma w sobie bardzo delikatne złote drobinki, widoczne praktycznie tylko na słońcu.Plusem jest to,że bez obaw możemy go stosować na codzień nie martwiąc się o to że będziemy obsypane brokatem niczym bombka choinkowa.


Opalone rozświetlone ciało potrzebuje również odpowiedniego nawilżenia.
Jestem wielką fanką oliwek, olejków,eliksirów do ciała, czasami daje się nabrać na jakiś chwyt marketingowy i kupuję kolejne opakowanie cudownego produktu,który ma za zadanie wspaniale nawilżyć moją skórę. W większości przypadków tak oczywiście nie jest,dlatego przez długi czas byłam wierna zwykłej oliwce dla dzieci. 
Do momentu kiedy odkryłam ten produkt :


Kolejna polska firma Bielenda, i kolejne pozytywne zaskoczenie;). Olejek arganowy do ciała to istne cudeńko.Kocham go za super nawilżenie,piękny zapach,brak tłustego filmu,i praktyczne opakowanie.
Produkt na medal i ulubieniec na wieki ;)

A co jeśli do wyjścia pół godziny ???

Nic straconego, kolejny ulubieniec zapewni Wam opaleniznę last minute;)

I to jaką opaleniznę !

Myślę,że większość z Was słyszała o tym produkcie,jest to fluid do ciała firmy Lirene.Posiadam wersję do ciemnej karnacji. Efekt jest porównywalny do rajstop w sprayu z Sally Hansen, według mnie jest o niebo lepszy.Kiedy potrzebujemy opaleniznę na "już" ten produkt będzie dla Nas zbawieniem,wystarczy że 30 min przed wyjściem rozprowadzimy na naszym ciele fluid i już mamy look niczym z Saint Tropez;)

Gdyby coś nie wyszło i powstały smugi, wystarczy,że zmyjemy ciepłą wodą z mydłem i nałożymy od nowa.Jednak ryzyko nie udanej aplikacji jest znikome.
Produkt ma złotą konsystencję, co jest dużym plusem i ułatwia równomierne rozprowadzenie na ciele. Posiada w sobie sporą ilość złotych drobinek, więc balsam rozświetlający jest zbyteczny.


Moja "złota piątka" dobiegła już końca. Jeśli macie swoje ulubione produkty lub sposoby na opalanie kosmetykami podzielcie się swoimi sekretami ;)
Buziaki
;**




2 komentarze:

  1. super wpis :) tez posiadam ten flui i uratował moje nogi nieraz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję za ten post:) człowiek uczy się całe życie:) <3
    Loti:)
    Lotisizeplus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz oraz poświęcony mi czas <3