Strony

wtorek, 1 grudnia 2015

Little Red Dress

Są rzeczy, które każda z nas musi mieć w swojej szafie. Klasyczny płaszcz, szpilki, biała koszula czy standardowa "mała czarna", idealna na mniejsze i większe imprezy. Czasami warto jest nieco poszaleć i małą czarną zastąpić małą czerwoną. Szczególnie jeśli chcemy zaskoczyć pozytywnie ukochanego, zrobić furorę na imprezie lub po prostu poczuć się ultra seksownie i kobieco. Moja propozycja to czerwona sukienka z oryginalnym sznurowaniem na rękawie. Aby poczuć się seksownie nie musisz mieć mega krótkiej mini i dekoltu do pępka. Liczy się pomysł, odrobina fantazji i powstają rzeczy, których nie spotkacie w każdym centrum handlowym. 
Czerwone cudeńko pochodzi z Galerii Mody Fuksja. To miejsce na mapie polskiej mody plus size, gdzie rozmiar nie stanowi ograniczenia. Fuksja dba o to, aby każda kobieta niezależnie od wieku czy rozmiaru czuła się piękna, zadbana oraz pewna siebie. Fuksja Plus Size pomogła mi odkryć i rozbudzić moją kobiecość od nowa. Jak wiecie po utracie 20kg ( zdjęcia były robione na początku listopada, wówczas miałam -15kg;) ) rozpoczęłam życie od nowa. Musicie uwierzyć, że nowa ja, to również nowa garderoba, dzięki Fuksji, każdego dnia wychodzę zadowolona do pracy, mając świadomość tego, że moje sukienki zostały zrobione na specjalne, indywidualne zamówienie. Dzięki temu wiem, że zawsze wyglądam dobrze, a to idealnie przekłada się na moje samopoczucie. Nic nie frustrowało mnie tak bardzo jak ciągłe wizyty u krawcowej, dzięki Fuksji mam idealnie dopasowane do swojej sylwetki ubrania. Dobra stylizacja, zadbana sylwetka i uśmiech na ustach tego potrzebuje każda z nas. Nie nastawiajcie się na modę z sieciówek, to przyczynia się do tego, że na ulicach mijamy setki dziewczyn, kobiet ubranych tak samo. Znajdźcie swój wyjątkowy, niepowtarzalny styl i tak jak ja cieszcie się każdym dniem. Zapraszam na porcję zdjęć w sukience, która podbija serca ;)


w tej stylizacji postawiłam na wysokie zamszowe kozaki, jeśli macie zgrabne nogi śmiało możecie założyć tę długość do botków lub szpilek. Ja osobiście mimo utraty kilogramów, nadal mam masywny dół, wynika to z mojego typu figury i najbezpieczniej czuję się do długości przed kolano w wysokich butach;)
Efektowne wiązanie na rękawie sprawi, że nie przejdziesz nie zauważona ;)
Lubię swoje ciało, szczególnie teraz kiedy efekt mojej ciężkiej pracy, ciężkiej diety i całkowitej zmiany myślenia, został nagrodzony zdrowymi krągłościami. Wielokrotnie wspominałam, że zawsze będę plus size nie chce i nie mam zamiaru chudnąć do rozmiaru S. Moją dietę i utratę wagi traktuję jako największy sukces, ale pamiętajcie zawsze, ale to zawsze priorytetem musi być umiar. Na tych zdjęciach mam minus 15 kg, obecnie jestem szczuplejsza o kolejne 5 kg i moim celem jest już utrzymanie wagi, a nie obsesyjne odchudzanie, pamiętajcie o tym <3

Pamiętaj, zawsze każdego dnia myśl pozytywnie, dbaj o siebie i swoje ciało najlepiej jak umiesz, noś to co lubisz, to na co masz ochotę, a nie to co wypada, ciesz się każdą chwilą, a każdy kolejny dzień traktuj jak największy prezent od losu. Jeśli Tobie, tak jak mnie uda się zmienić swoje myślenie, staniesz się najszczęśliwszą osobą na świecie <3

Zapraszam Was na stronę FUKSJI PLUS SIZE  oraz na fan page na facebooku TUTAJ ;)
Wkrótce będę miała dla Was konkurs, a w nim do wygrania jedną z moich ulubionych sukienek projektu wspaniałej Agnieszki z Fuksji Plus Size ;)

Dziękuję za cudowne zdjęcia Emilce, i odsyłam Was na jej FAN PAGE <3 , dobry fotograf to prawdziwy Skarb, dzięki Emilce pokochałam pozowanie do zdjęć;)

Dajcie znać jak podoba się Wam moja propozycja ;)

;*
Iza

sobota, 28 listopada 2015

NOWA, LEPSZA, INNA JA...

Dziś to nie stylizacja, a motywacja i akceptacja będą tematem przewodnim tego wpisu. Gdybym mogła zebrać każdą osobę, która pisze do mnie maile, oraz wiadomości i opowiedzieć o mojej historii pewnie musiałabym zorganizować spotkanie dla setek osób i spędzić z Wami cały dzień, niestety nie mam takiej możliwości, dlatego dzisiejszy wpis potraktujecie proszę jako naszą rozmowę na temat tego jak w ciągu czterech miesięcy zmieniłam swoje życie, dlaczego schudłam 22 kilogramy, za co nienawidzę siebie i dlaczego każdego dnia z zadowoleniem spoglądam w lustro. Zapraszam...

wtorek, 3 listopada 2015

Marzenia...

O czym marzysz? Chcesz być zdrowa, szczęśliwa, niezależna finansowo, chcesz, aby każdy kolejny dzień był tak dobry jak poprzedni, no może nieco lepszy, ale nie oczekujesz rewelacji. W końcu jesteś zdrowa, nie umierasz z głodu i może nawet jesteś zadowolona ze swojego życia. Z pracy do domu, później sprzątanie, może mąż i dziecko, albo facet, któremu nie chce się pracować, trudno... Jakoś to będzie. A gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? Marzysz o chwili relaksu lub nowej sukience, a za chwilę karcisz się w głębi ducha uważając swoje drobne "marzenia" za rozpustę? Bo przecież wydatki, ważniejsze, a inni mają gorzej. Zmień myślenie, znajdź czas dla siebie i zrób wszystko, aby poczuć się spełnioną, seksowną kobietą. Powiesz, że jestem pusta, bo na pierwszym planie stawiam ciuchy? Nie, na pierwszym planie stawiam satysfakcję i zadowolenie z własnego wyglądu. Wiesz, że dzięki temu kłopoty w pracy, czy chwilowe załamania wydają się mniejsze lub po prostu znikają. Przeczytaj i dowiedz się, dlaczego to właśnie Ty, nie pies, praca czy facet , masz być zawsze na pierwszym miejscu i obowiązkowo dobrze wyglądać...

poniedziałek, 12 października 2015

Nowe początki...


Ostatnio było mnie nieco mniej, nieco rzadziej pojawiały się wpisy na blogu. Wszystko za sprawą bardzo intensywnego trybu życia, który obecnie prowadzę. Dzieje się dużo, zarówno w życiu zawodowym oraz osobistym. Największym tematem wow, jest moja dieta i ubytek prawie 15 kilogramów, których udało mi się na szczęście pozbyć. Jeśli jesteś ciekawa mojej historii związanej z odchudzaniem to w poprzednim poście znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania. Ubytek wagi to zawsze czas pozytywnych zmian. Nareszcie, teraz kiedy wróciłam do sylwetki z przed roku, mogę pozwolić sobie, aby nosić to na co mam ochotę. Ponownie pokochałam seksowne sukienki, długości mini, bardziej odważne fasony, których jeszcze dwa miesiące temu nie odważyłabym się na siebie włożyć. Seksownych, oraz tych mniej seksownych sukienek będzie na moim blogu bardzo dużo. Nawiązałam współpracę, oraz zostałam oficjalnie blogerką-modelką Galeria Mody Fuksja Plus Size. Fuksja Plus Size to nie sklep z ubraniami, to zupełnie inny, nowy wymiar mody. Przełom w dziedzinie stylizacji plus size. To ubrania tworzone z myślą, o pełnych kształtach, rzeczy tworzone z serca i ogromnej pasji. Dopasowane indywidualnie do wymagań oraz preferencji każdej kobiety. Fuksję Plus Size będę Wam sukcesywnie prezentowała na swoim blogu, po to abyście niezależnie od rozmiaru mogły poczuć się atrakcyjne, modne, zadbane. Fuksja Plus Size, nie ma w swoim słowniku pojęcia takiego jak problematyczna sylwetka, Agnieszka, stylistka oraz projektantka z największym zaangażowaniem podchodzi do każdej, nawet tej z pozoru trudnej sylwetki.
Moja pierwsza stylizacja stworzona razem z Fuksją, to lekkie szaleństwo. Pomimo diety proporcje mojej sylwetki nie uległy zmianie. Stosunkowo szczupła talia w połączeniu z większymi biodrami i odstającą pupą zostały. Wydawać by się mogło, że piankowa sukienka uszyta z koła to nie najlepszy fason na moją sylwetkę. Tak bardzo chciałam ją mieć, że wraz z Agnieszką postanowiłyśmy zaryzykować. W przeciągu jednego dnia powstało szaro czarne cudeńko, w którym totalnie się zakochałam. Część z Was pewnie uzna, że to nie fason na moją figurę, Ja jestem totalnie zauroczona. Oczywiście taka długość sukienki wymaga odpowiedniej oprawy. W moim przypadku wysokie zamszowe kozaki za kolano sprawiają, że mogę pozwolić sobie na krótką kieckę. Uzupełnieniem stylizacji jest szary wiązany płaszczyk, który za sprawą paska w talii zachowuje proporcje sylwetki. Nie wiem jak Wy,ale moje kurtki, czy płaszcze muszą być taliowane, nie znoszę pudełkowych, oversizowych fasonów, nadają mojej sylwetce ciężkości oraz niepotrzebnie pogrubiają. Zapraszam Was na porcję zdjęć ze stylizacji, przygotowanej razem z Galeria Mody Fuksja Plus Size.


Kocham jesień za to, że nie mając super zgrabnych nóg mogę pozwolić sobie na krótką sukienkę. Zamszowe kozaki za kolano robią naprawdę dobrą robotę. Jeśli jeszcze takich nie masz - koniecznie musisz to zmienić!



Moja sukienka wykonana jest z piankowej dzianiny to raczej sztywny materiał, który dopasowuje się do sylwetki. Przyznam szczerze, nie na każdym zdjęciu chciał współpracować, ale na żywo prezentuje się obłędnie, a sukienka robiła furorę , szczególnie wśród przechodniów;)
 "Wałeczki" , które widzicie to nie tłuszcz, a materiał. Zdjęcia robiłyśmy w mega ostrym słońcu i silnym wietrze;)

To wszystko na dziś . Koniecznie dajcie znać jak podoba się Wam moja stylizacja. Już niebawem kolejny post, który przygotuję wraz z Galeria Mody Fuksja Plus Size.
Zaglądajcie koniecznie na stronę Fuksji TUTAJ
oraz na fan page na facebooku TUTAJ.
Kolejne nowości już wkrótce;)

;*
Iza

niedziela, 4 października 2015

Szczera spowiedź...



"Powiedziała: kochaj i akceptuj siebie, bezwzględnie, zawsze. Po czym pochwaliła się światu jak w 
krótkim czasie schudła prawie 15 kilogramów..." Nie czułam nigdy obowiązku, ani presji tłumaczenia się ludziom z tego co, z kim, w jakim celu i dlaczego. Jestem ogromną indywidualistką, ponad wszystko cenię, swoją wolność, a ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to opowiadanie ludziom o swoich kłopotach, rozterkach czy dzielenie się sukcesami. Upajam się sukcesem w samotności, a o tym co aktualnie dzieje się w moim życiu wiedzą najbliżsi- przyjaciele. Dziś w odpowiedzi na Wasze wiadomości, których dostaję po kilkanaście dziennie wytłumaczę, że moja dieta to nie robienie z ludzi debili, że nie poprzestawiało mi się w głowie, że nie jestem chorą egoistką zapatrzoną w swój wygląd, ubrania i karierę. Odpowiem na wszystkie : wow jak Ci się to udało, nie chudnij więcej, gratuluję i Ty głupia babo weź się za prawdziwą pracę, a nie wciskaj ludziom kitu jak wspaniale czujesz się we własnym ciele. I kolejnych treści tego typu mogłabym przytoczyć jeszcze setki, ale nie czuję takiej potrzeby, ponieważ wszystkie brzmią podobnie. Pochwały i gratulacje na przemian z obelgami i hmmm... lekką nutą zazdrości.


Początki
Zima 2005, to 11 lat temu rozpoczęłam walkę z samą sobą, miałam wtedy tylko, a może aż 13 lat czyli wystarczająco dużo, aby zorientować się, że waga 85 kilogramów dla nastolatki to nie tylko powód do zadyszki na schodach, ale również brak szans, na akceptację otoczenia, szkolne przyjaźnie, pierwsze miłości czy spokój na szkolnych przerwach, które potrafiły zamienić się w prawdziwą gehennę za sprawą "życzliwych" przyjaciół. Wzrok wuefisty, który na widok lekarskiego zwolnienia z wf-u dostawał szału myśląc :jest gruba i nie chce jej się ćwiczyć. Miał rację jako dziecko byłam gruba, dużo za gruba. Moje szkolne kłopoty i frustracje rekompensowały dobre oceny, jednak w pewnym momencie nawet one przestały wystarczać kiedy w mojej szafie nie było nawet jednej sukienki "nie mamy w tym rozmiarze", "za mała", "ciasna", "nie dopina się". Kolejne kilka lat toczyłam wewnętrzną walkę między szkołą, tabliczką czekolady i rozpaczliwą chęcią bycia szczupłą. Wyobrażałam sobie siebie w nowych jeansach, sukience, inną , radosną, po prostu szczęśliwą.
Nie potrafiąc odmówić sobie przyjemności w postaci słodyczy, przestałam jeść. Teraz, albo nigdy jeśli nie jestem w stanie zrezygnować z czegoś zrezygnuję ze wszystkiego. Katorżnicza dieta, ćwiczenia i ogromnie silna wola spowodowały w miarę szybką, i bardzo dużą utratę wagi. Schudłam ok 20 kilogramów i przy 65/67 kg wyglądałam jak chucherko (jestem osobą grubokościstą więc spadek 85 na 65 w moim przypadku podbiegał pod anoreksję) Komplementy, nowe ciuchy, imprezy, "przyjaciółki". Anemia, zanik miesiączki, wypadające włosy, poszarzała skóra, brak energii i chęci do życia. Wszystko to dostałam w ekstra pakiecie z moją utratą wagi. Z jednej strony podziwiana i szczęśliwa, z drugiej zmasakrowana psychicznie spoglądająca z przerażeniem na kubek jogurtu naturalnego. Ciągła walka, wzloty i upadki, doprowadziły do tego, że chęć sięgnięcia po tabliczkę czekolady okazała się silniejsza, na przełomie kolejnych 2 lat przytyłam 10 kilogramów. Z wysuszonego chucherka i rozmiaru 38, awansowałam na 75 kilogramów i 42. Czasy mojej szkoły średniej, byłam największa z dziewczyn, wyglądałam w miarę ok temat plus size był w Polsce wówczas tabu, kombinowałam jak mogłam, aby zmieścić się w magiczny rozmiar L, dopiąć jeansy, w tajemnicy przed koleżankami zaczęłam ubierać się w lumpeksie (tak wtedy to było zakazane), wyglądałam całkiem przyzwoicie i chociaż łatka ta okrąglutka( dziś byłoby to plus size) przyległa do mnie na stałe, nie wybrzydzałam wolałam być okrągłą, niż grubą świnią. W przeciągu kolejnych kilku lat moja waga wahała się na przełomie 75/78 kg  wyglądałam zdrowo, z jak to mową lekką nadwagą, lekką oczywiście zanim nie przekroczyłam progu gabinetu lekarskiego. "No wie Pani co przy Pani wzroście 169 powinna Pani ważyć 65 kg, ale panie doktorze ja już tyle ważyłam wyglądałam źle, - no nie wiem, nie wiem mogłaby pani nieco schudnąć..."

Słabości
Nie jem prawie mięsa, białego pieczywa, unikam węglowodanów, sporo się ruszam, zatem , dlaczego tyję?
Babeczki, ciasteczka, batoniki, lody, ulubiona latte, nie umiem, nie potrafię , a raczej nie potrafiłam odmówić sobie słodyczy. Na poprawę humoru batonik, spotkanie z koleżanką: kawa i ciasteczko, obowiązkowo, zły dzień : "mamo upiecz ciasto". W pewnym momencie zorientowałam się, że bez codziennej dawki cukru wpadam w dziki szał, trzęsą mi się ręce, jestem nerwowa, czuję się jakby odcięta od świata. Badania, choroby, wizyty lekarskie. No, ale wszystko jest w porządku, wyniki dobre, jest Pani zdrowa, no może warto byłoby trochę schudnąć. Dieta, chudnięcie, odchudzanie, utrata wagi całe życie kręciło się tylko wokół tego. Sfrustrowana nie potrafiłam znaleźć złotego środka. Mieściłam się w ubrania, wyglądałam przyzwoicie, krągłości zaczęły być na topie, pomyślałam: świat się zmienia, idzie w dobrą stronę!
Sesje zdjęciowe, modeling, krągłe Panie zaczęły pokazywać się na okładkach gazet, w reklamach, a nawet spotach reklamowych. "Ta gruba stała się tą krągłą, apetyczną, seksowną"
Gdzieś tam załapałam się do tego trybika, odnalazłam siebie, nawiązałam nowe przyjaźnie z dziewczynami z branży plus, byłam szczęśliwa. 

Nie wymiotowałam, nie głodziłam się, ani obsesyjnie nie ćwiczyłam 75/78 kg utrzymywało się przez jakiś czas na tym samym poziomie. Było mi dobrze ze sobą, realizowałam swoje marzenia, żyłam pełnią życia. Jak było w rzeczywistości? Tyłam, jeszcze tego nie widziałam, że wpadłam w chorą pułapkę. Pułapkę ciasteczek, batoników i innych łakoci.
Był to czas kiedy przeprowadziłam się do Warszawy, założyłam bloga, znalazłam wymarzoną pracę, spełniałam, zresztą nadal spełniam swoje marzenia, pasje i wszelkie życiowe aspiracje, w których kiedyś przeszkadzały mi moje kilogramy. Plus size stał się niezwykle popularny, poznałam masę ciekawych inspirujących ludzi, dziś koleżanki z branży XL to moje przyjaciółki, z którymi rozumiemy się praktycznie bez słów. Blog wywrócił moje życie do góry nogami, pomógł w dużej mierze rozwinąć się zawodowo i w stu procentach przyznaje się do tego, że moje ciało, moje krągłości pozwoliły mi osiągnąć wiele, zapewne gdybym była wysuszoną anorektyczką w typie Anji Rubik, pracowałabym na marnym etacie i szukała perspektyw na lepsze jutro. Pasmo sukcesów pociągnęło za sobą pasmo rozterek, frustracji oraz stresów. Ostatni rok pracowałam bardzo ciężko i intensywnie, po to aby robić w życiu to co lubię i to co daje mi satysfakcję. Tak bardzo pragnęłam być perfekcyjna, że po raz kolejny zapomniałam o sobie. Czerwiec 2015 waga 75 kg, lipiec 2016 waga 88 kg. Jak to się stało? Jak to możliwe, że w rok czasu z seksownej krągłej, stałam się ponownie grubaską? 88 to prawie 90, 90 to prawie 100, kolejny raz obsesja cyferek, centymetrów, kilogramów. Pamiętam jak było 80 moja najwspanialsza przyjaciółka, moja Mama, mówiła: "wyglądasz bardzo dobrze, zdrowo", kiedy po 3 miesiącach nieobecności w domu zobaczyła mnie z wagą prawie 90 kg, zapytała czy mam problem. Tak, mamo mam problem nie potrafię odmówić sobie codziennej dawki cukru.
Najwięcej przytyłam na przełomie marca, kwietnia, maja. Nie wiem jak, kiedy, nie potrafię przypomnieć sobie, czy jadłam aż tak dużo. Przecież nie kupuję fast foodów, białego chleba, nie jem makaronów, tłustych mięs, więc co spowodowało, że przytyłam 13 kg??! Może to całe ptasie mleczko zjedzone gdzieś w pośpiechu, lub te dwie czekolady po pracy na poprawę humoru, albo ten batonik w autobusie, i ciasteczko w kawiarni, tak te do kawy....
Po zrobieniu rachunku sumienia okazało się, że takich batoników, ciasteczek, czekoladek były setki, do tej pory nie potrafię uzmysłowić sobie jak to się stało. Totalna pustka i dziura w głowie. Pustka wypełniła w pewnym momencie również moją szafę. Blogerka, zakupoholiczka, fanka ubrań nagle każdego ranka staje przed otwartą szafą w ogromnym szoku, że nie ma co na siebie włożyć. Tu się ciągnie, tam nie dopina, za małe, opięte, a jak już założę to wyglądam zwyczajnie źle. Jak serdelek, mały słonik, może hipopotamek... Zaraz, zaraz jaki ja mam właściwie rozmiar? Było 42, no w porywach do 44, a teraz? Pójdę do sklepu, sprawdzę. Nie, nie kupowałam nowych ubrań, nie zniosłabym świadomości,że nagle reprezentuję rozmiar 48. Podłamana, smutna i.... głodna wróciłam do domu. Wzięłam kawę na wynos tym razem już bez ciasteczka i stwierdziłam, że są wakacje, upały, na pewno jestem spuchnięta, to zatrzymanie wody, poprzymierzam w domu letnie ubrania, które przecież były dobre i humor natychmiast wróci. Nie wrócił. Moje letnie sukienki, spodnie, tuniki już tak na serio okazały się za małe. Stanęłam nad łóżkiem zasłanym ubraniami i... się rozpłakałam. Spojrzałam przez okno, 30 stopni na plusie, opalone piękne ciała w krótkich sukienkach, szortach, otworzyłam facebooka piękne krągłe koleżanki blogerki plus size uśmiechnięte, zadowolone z życia, no tak krągłe, nie grube. Kupiłam wagę, 88,5. Wczoraj było 88, dziś już pół kilograma więcej, a pamiętasz powiedziałam do siebie, wczoraj jadłaś sernik... Tyję w zastraszającym tempie, spojrzałam w lustro zobaczyłam spuchniętą, zmęczoną twarz. Opuchnięte dłonie, stopy, nie to nie wina temperatury, to zasługa tych 13 kilogramów, które zagościły u mnie w ostatnim czasie. To był piątek, ponad dwa miesiące temu.

Sobota
To było jak potężne uderzenie, rano zakupy, bazarek, warzywa, owoce, woda mineralna chude mięso. Nie miałam w głowie żadnej diety, moim celem było pozbycie się nadwagi oraz złego samopoczucia. Nie miałam ochoty na brokuły, gotowanego kurczaka, czy sałatkę owocową. Potrzebowałam silnej dawki czekolady, bitej śmietany, czegoś ultra słodkiego. Wiedziałam, że uzależniłam się od słodyczy i to tak na poważnie, jeśli tu i teraz nie zrobię z tym czegoś to za kolejne dwa miesiące moja waga z 88,5 kg przekroczy 100, ta wizja zmotywowała mnie na tyle, że nagle ukochane czekoladki i batoniki zaczęły budzić we mnie wstręt i obrzydzenie.

Pierwsze dwa tygodnie
Myślałam, że albo zabije siebie, albo kogoś, albo rzucę się na gablotę w cukierni. Chodziłam głodna, zła, trzęsły mi się ręce. Nie miałam ochoty na normalne zdrowe jedzenie, potrzebowałam cukru. Wspominam ten czas jako jeden z najgorszych okresów w moim życiu. Czas mojej diety przypadł na 40 stopniowe upały. Lato w mieście, a ja zmęczona, ospała, bez chęci do życia głodna. Do cholery z tą dietą! Miałam momenty, kiedy marzyłam o czekoladzie. Wytrzymałam, nie skusiłam się na nic, jadłam warzywa, owoce, chude mięso, piłam mega dużo wody niegazowanej. Udało się, po pierwszych dwóch tygodniach widziałam ubytek 5 kilogramów, chociaż w minimalnym stopniu pozbyłam się toksyn, wody, obrzęków. Mogłam normalnie włożyć pierścionek, zapiąć zegarek, moje ciało przestało przypominać obrzękniętą bulwę, talia, która zniknęła pod oponką tłuszczu zaczęła powoli się pokazywać. Najważniejsze pozbyłam się ochoty na słodycze. Przestałam odczuwać ten chory, wilczy apetyt na czekoladę. Pomyślałam wówczas: mały sukces, udało się.

Kolejne tygodnie
Kilogramy zaczęły spadać, samopoczucie się poprawiło, znowu zaczęłam mieścić się w ubrania, cera, włosy, i ogólna kondycja organizmu uległy znacznej, a może już spektakularnej poprawie. Każdego dnia budziłam się wypoczęta, zrelaksowana i z uśmiechem zaczynałam kolejny dzień. Najważniejsze o 180 stopni zmieniła mi się świadomość postrzegania jedzenia, a przede wszystkim słodyczy. Pomyślałam :chwilo trwaj!

To już ponad dwa miesiące
Dwa miesiące i minus prawie 15 KILOGRAMÓW! Pytacie jak się to udało, czy było ciężko, co jadłam, czy ćwiczyłam, jeśli tak to jakie ćwiczenia i jak często, jaki obecnie noszę rozmiar, ile ważę, czy akceptuję siebie, czy nie chcę być już plus size, co spowodowało, że zaczęłam się odchudzać, ile mam w planach jeszcze schudnąć, jak zmieniło się moje życie po utracie kilogramów i wiele innych tego typu pytań, których nie jestem w stanie przytoczyć.

Wielokrotnie powtarzam, że byłam, jestem i będę plus size. Moje odchudzanie to nie kaprys i chęć bycia szczupłą, tylko pewnego rodzaju "kara" za brak dyscypliny i nie oszukujmy się "obżeranie" słodyczami. Plus size tak naprawdę zaczyna się od rozmiaru 38. 40 to już plus size z krwi i kości. Mój obecny rozmiar to 42/44 waga 74/75 kilogramów w zależności od pory dnia itp. Mam tendencje do zatrzymywania wody oraz obrzęków więc wahania na przełomie 2/3 kg są dla mnie normą. Czy było ciężko? Było, ponieważ porządek najpierw musiałam zrobić w swojej psychice. Wyperswadować sobie rzeczy ważne i ważniejsze, na pierwszym miejscu postawić własne zdrowie, zadbać o swoje kości, stawy, aby za kilka lat nie czekał na mnie wózek inwalidzki, tylko długie spacery;) Zmieniłam swoją świadomość odnośnie jedzenia. Teraz jem wtedy kiedy jestem głodna, nie dla zabicia czasu. Nie mam żadnej określonej diety, mniej jedzenia więcej ruchu, o ćwiczeniach będzie za chwilę. Chude mięso, ryby, warzywa, pełnoziarniste makarony, owoce od czasu do czasu, woda mineralna, zielona i czerwona herbata, chudy twarożek. To podstawa mojej diety. Wyeliminowałam, całkowicie puste kalorie w postaci batoników, przekąsek itp. Ćwiczenia, nie chodzę na siłownię chociaż bardzo bym chciała, zwyczajnie brak mi na to czasu. Wysiadam 5 przystanków wcześniej i w drodze z pracy do domu robię sobie spacer. Brzuszki, skłony, przysiady normalne ćwiczenia, które wykonuję 3/4 razy w tygodniu w domu bez jakiegoś określonego reżimu. Do szczęścia nie potrzebuję, ani Lewandowskiej, ani Chodakowskiej. Do szczęścia potrzeba mi tylko zdrowego postrzegania swojego ciała, zdrowego odżywiania i świadomości, że to co robię przynosi efekty. Nie, nie tylko wizualne, chociaż one cieszą najbardziej, ale przede wszystkim te duchowe. Fajnie nie być klusią pusią, a apetyczną krągłą brunetką, a figurze gruszki, z pupą przyciągającą męskie spojrzenia. Fajnie czuć się maksymalnie seksownie widząc ludzi, którzy w pewnym sensie zazdroszczą kształtów i podziwiają apetyczną sylwetkę, ale najfajniejsze jest poczucie własnej wartości oraz świadomość tego, że nasze wysiłki i wyrzeczenia nie idą na zmarnowanie, a przede wszystkim wychodzą nam na zdrowie. Efekt wizualny jest ważny, jednak najważniejsze są zmiany, które zachodzą w naszej psychice. Ne odchudzałam się po to, aby spodobać się facetowi czy udowodnić koleżance jaką jestem suką i mogę być lepsza od niej. Odchudzam się dlatego, aby każdego dnia zadowolona spojrzeć w lustro i widzieć kształty, nie wałki tłuszczu, opuchliznę i oponki. Najlepsze uczucie to radość, towarzysząca każdego dnia, świadomość, że robię dobrze, no i lustro, które pokazuje zadbaną dziewczynę plus size, a nie zakompleksioną grubaskę. Jeśli Ty, identycznie jak ja przytyłaś, nie ważne z jakiego powodu, czujesz się źle, ciężko, każdego dnia marzysz aby dzień skończył się jak najszybciej zrób coś z tym, Nie mówię schudnij mówię zrób porządek w swojej psychice, znajdź przyczynę, zawalcz o lepszą wersję samej siebie, Tylko i wyłącznie wtedy Twój trud i ciężka praca zostanie doceniona, a Twoje ciało odwdzięczy Ci się tak jak w moim przypadku jędrną pupą, fajnymi kształtami i uśmiechem na ustach. Nie odchudzaj się pod wpływem presji, ani chwili, bo zobaczyłaś coś u mnie lub innej dziewczyny, wtedy doprowadzi Cię to do frustracji, a po dwóch tygodniach rzucisz się jak głupia na czekoladę w efekcie zamiast minus 2 będzie plus 4, a to prowadzi tylko do błędnego koła, otyłości i efektu jojo. Pamiętaj wszystko to co robisz robisz dla siebie. Możesz ważyć 90, 70, czy 50 kilogramów, najważniejsza jest akceptacja i świadomość samej siebie. Jeśli tak jak ja zatraciłaś ją, identycznie jak ja podejmij walkę, a gwarantuję Ci, że po dwóch miesiącach staniesz się inną, lepszą osobą. Odzyskasz pewność siebie, dobre samopoczucie i wiarę w to, że własną ciężką pracą, siłą oraz wytrwałością możesz pokonać wszystkie słabości.
Dziękuję za uwagę, ten post to moja historia, oraz odpowiedź na Wasze codzienne pytania dotyczące mojej diety i odchudzania.
Znacie powody mojej utraty wagi, dlatego nie piszcie kolejnych wiadomości typu "czemu dieta?"
Jeśli potrzebujesz, pomocy, rady, motywacji, napisz. Postaram się pomóc.

Iza


wtorek, 15 września 2015

Frędzle i ulubiona ramoneska...

Dziś zapraszam Was na pierwszą jesienną stylizację na moim blogu. Bez czego nie wyobrażam sobie jesieni? Bez słońca, żółtych liści, spacerów oraz... ramoneski. Ten ponadczasowy model kurtki to klasyk i absolutny must have w mojej szafie. Nie wiem jak Wy, ale ja jesienią stawiam na czerń, brąz i wszelkie stonowane barwy. Frędzle to hit tego sezonu. Powiem szczerze, frędzle zaczęły mnie już przytłaczać. Sukienki, kurtki, spódnice oraz buty ozdobione frędzlami to chyba przesada. Lubię ten motyw, ale wymienianie całej garderoby, po to aby wzbogacić się o kilka frędzelków nie jest absolutnie w moim stylu. Zdecydowałam się ostatnio na zamszową bluzkę w stylu boho więcej frędzlowej obsesji w tym sezonie nie przewiduję. W tym poście króluje czerń szpilki, ramoneska. Jednym słowem klasyka do bólu, Zapraszam do lektury...

niedziela, 13 września 2015

Rano nigdy nie mam czasu...

Nie wiem jak Wy, ale ja jestem strasznym śpiochem. Za każdym razem, kiedy zaplanuję sobie listę rzeczy do zrobienia przed wyjściem z domu, kończy się to prawdziwym dramatem. Niezależnie od tego czy obiecałam sobie dzień wcześniej wyprasować ubrania, przygotować materiały do pracy czy pomalować paznokcie za każdym razem brakuje mi czasu. Robię milion innych rzeczy, zwyczajnie zaśpię lub nagle przychodzi mi do głowy genialny pomysł: "hmm.. ostatnio była moda, chyba na pogniecione ubrania ;))" no cóż można i tak. Poranki u mnie to szaleńczy pęd między szafą, łazienką, kuchnią, szukaniem kluczy itp. Podobnie jest z moimi włosami. Na facebooku pytacie mnie często czym układam swoje włosy. Jak wiecie jestem posiadaczką kręconych włosów. Powiem wprost czasami je kocham, a czasami mam ochotę chwycić za nożyczki i niczym Beyonce zainwestować miliony dolarów w peruki. Moje loki mają tendencję do puszenia się, kręcone włosy są z reguły matowe, porowate, suche. Codzienne mycie głowy spędza mi sen z powiek- dosłownie, żeby umyć, ułożyć, wysuszyć swoje włosy potrzebuję wstać 40 minut wcześniej! Nie mogę ich nie suszyć, ponieważ wtedy są oklapnięte, pozbawione życia i wyglądają na brudne. Można powiedzieć, umyj włosy dzień wcześniej, a rano pośpij dłużej. Jeszcze kilka miesięcy temu nie było to możliwe. Każdego ranka budziłam się z szopą na głowie, pędem leciałam pod prysznic potem układanie, suszenie i... godzinne spóźnienie do pracy. 
Dziś zapraszam Was na wpis, o kosmetykach do włosów które absolutnie zmieniły kondycję moich loków, pozwoliły oszczędzić czas oraz cieszyć się piękną fryzurą nawet do 3 dni! 
zapraszam do lektury...

niedziela, 30 sierpnia 2015

Podkręcona klasyka


Często pytacie mnie jak określiłabym swój styl, nigdy nie umiem udzielić odpowiedzi, ponieważ lubię bawić się modą, tworzyć nowe połączenia, budować stylizacje. Na codzień ubieram się kobieco, uwielbiam ołówkowe sukienki, spódnice, klasyczne proste fasony. Czuję się wówczas wygodnie i... seksownie;) Spodni unikam jak mogę. Znaleźć fajny fason na dużą pupę i uda to naprawdę niezły wyczyn. Dlatego jeśli mam okazję wskakuję w kieckę lub spódnicę. Klasyka podobno jest nudna- zależy dla kogo! Dziś zapraszam Was na biało czarny zestaw w stylu boho...

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Karaja i makijaż staje się piękniejszy.

Kochani, dziś zapoznam Was z marką kosmetyczną , która dla mnie jest absolutnym odkryciem. Nie należę do osób, które uwielbiają się malować, nie posiadam w tym kierunku również specjalnego talentu, nad czym również bardzo ubolewam. Nie mam też bardzo dużo do ukrycia na swojej buzi, dlatego prawie zawsze stawiam na "make up no make up". Karaja na polskim rynku funkcjonuje od ponad sześciu lat, ja po raz pierwszy zetknęłam się z Karają w maju, od tamtej pory to jedna z moich ulubionych marek kosmetycznych, dzięki, której każdego ranka mogę pozwolić sobie na kwadrans snu dłużej. Ciekawa dlaczego? Zapraszam do lektury.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Baskinka i Plus Size.

Dziś zapraszam Was na kolejną stylizację z niedzielnego spaceru. Klasyka przełamana złotymi dodatkami i coś co często wydaje się dla plus size zakazane, mianowicie... baskinka. Ja uwielbiam tego typu bluzki i z wielką przyjemnością podkreślam sylwetkę bluzką lub sukienką z baskinką. Jeśli chcesz zobaczyć jak ten model prezentuje się na sylwetce w rozmiarze XL zapraszam do lektury...

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Nie wszystko musi być perfect...


W życiu wyznaję jedną zasadę, nie zawsze musi być tak jak powinno. Bardzo często zdarza mi się robić rzeczy, które dla innych wydają się dziwne, nie na miejscu czy chociażby są śmieszne. W życiu oraz w modzie nie znoszę sztywnego dress codu, zapewne dlatego nigdy nie mogłabym pracować w korporacji, w sumie chyba nigdy nie potrafiłabym pracować dla kogoś... no ale, ok o tym dlaczego warto być freelancerką zrobię inny wpis. 
Tak jak wspominałam sztywne zasady w modzie są dla mnie nie do przyjęcia. Często z braku czasu, lub braku sił zdarza mi się walnąć jakąś modową wpadkę. i wiesz co wtedy robię? Każdą porażkę na modowym poligonie obracam w sukces. Myślę sobie wtedy... kurde założę się , że inni nie mieliby na tyle odwagi, aby ubrać się tak jak Ty. Dzisiejsza stylizacja jest przewrotna. Dla niektórych wpadka, dla innych gratka, a dla mnie po prostu ponadczasowa klasyka połączona ze szczyptą niezobowiązującej elegancji. 
Klasyczną ołówkową sukienkę wygrzebałam ostatnio za grosze w lumpie. Miłość od pierwszego założenia. Fason seksownie podkreślający krągłości oraz zamek przez środek sukienki do tego efektowne rozcięcie na wysokości kolan. Dzieje się, i to za całe 20 zł!!!
Ta sukienka to podkręcona wersja klasycznej małej czarnej, w połączeniu ze szpilkami uratuje niejedną imprezę. Ostatnio brak mi czasu na imprezowanie, dlatego na niedzielny spacer zdecydowałam się połączyć elegancję z wygodą. Do sukienki dobrałam espadryle, w których namiętnie chodzę od miesiąca. Wygodne, płaskie buty, noszę zarówno do sportowych sukienek, szortów jak i do kiecki w bardziej oficjalnym wydaniu. Dzięki tym bucikom mój look zyskał miano typowego miejskiego luzu, a sukienka złagodniała z wersji oficjalnej na codzienną.
Espadryle kupiłam w sklepie DeLuxo, to mój pierwszy zakup z asortymentu tej marki i wiem ,że na pewno będę wracała po kolejne perełki. Wiem , dla niektórych z Was te buty wydają się okropne. Wiocha, podróbki, pseudo chanelki etc. Dla mnie to najlepszy model espadryli jaki do tej pory miałam.
Zapraszam Cię do obejrzenia zdjęć. Zobacz jak bawię się stylem. Mimo dodatkowych kilogramów nie mam oporów do tego, aby do sukienki założyć płaskie obuwie. 




Wiadomo, są sytuacje, kiedy takie buty mogą zostać wręcz źle odebrane, dlatego przy moim trybie życia nieodłącznym elementem jest duża shopper bag, która pomieści praktycznie wszystko, np... szpilki na zmianę ;)





Jeśli miałaś kiedykolwiek obawy odnośnie miksowania stylu czas zmienić modowe myślenie. Moda to zabawa. Do tej sukienki równie dobrze fajnie wyglądałby efektowny plecak oraz białe tenisówki. Pamiętaj, zawsze liczy się pomysł! Ja uwielbiam przełamywać stereotypy, nie znoszę ograniczeń na żadnym polu, Ty zrób tak samo!
Dajcie znać jak podoba się Wam moje zestawienie;)
;*
Iza

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Modowe spełnienie...

Dziś zapraszam Was na kolejny wpis z serii: "Absolutny hit" Ostatnio pisałam, że na codzień stawiam na klasyczne, proste zestawy, lubię wygodę i miejski luz. Jednak w obliczu prawdziwych cudów tworzonych dla kobiet plus size po prostu wymiękam. O czym będzie mowa? Marzył Ci się może kiedyś kombinezon? Ze względu na spore biodra i masywne uda byłaś zmuszona z niego zrezygnować. Teraz możesz spokojnie spełniać swoje marzenia. Wszystko za sprawą pewnej marki i kombinezonu stworzonego dla plus size. Zapraszam do lektury...

wtorek, 28 lipca 2015

Codzienność.

Wystylizowane, umalowane, w wyszukanych stylizacjach. Takie blogerki podziwiamy na codzień i to właśnie od nich czerpiemy inspiracje. Nie wiem jak Ty, ale ja mam takie dni, kiedy mój makijaż ogranicza się do szminki na ustach, a stylizacja przypomina tą, w której Ty pewnie sprzątasz;)
Jeśli chcesz zobaczyć mój zwykły zestaw zapraszam do lektury.

środa, 22 lipca 2015

Tapeta latem? Podziękuję...


30 stopni, żar leje się z nieba, a Tobie z twarzy spływa make-up? Wyglądasz komicznie, prawda? I chociaż zdajesz sobie z tego sprawę, to nie chcesz rezygnować z makijażu, a jednocześnie efekt spływającej maski przyprawia Cię o dreszcze? Pokażę Ci coś dzięki czemu Twoje letnie makijażowe dramaty się skończą...

niedziela, 19 lipca 2015

Niebezpieczne związki


Była piękna, niewinna, mówiła weź mnie. Teraz już wiem,że to była chora miłość. 
Niebezpieczne związki, które często kończą się tragicznie. I to wcale nie jest wpis o sprawach damsko męskich....

piątek, 17 lipca 2015

Nic do dodania...

Zgadzacie się z tym,że nawet najpiękniejsze ubranie nie dodaje uroku jeśli człowiek sam w sobie pozbawiony jest podstawowych wartości? To moja teoria w stu procentach. Często, a właściwie zawsze sprawdza się fakt,że nawet najprostsza stylizacja potrafi wywołać efekt wow. Chcesz wiedzieć dlaczego...? Przeczytaj...

niedziela, 12 lipca 2015

Nie lubię rutyny...

W życiu identycznie jak w modzie-rutyna zabija. Obniża samoocenę, powoduje nadmierne frustracje, często rozwala związki. Z modą bywa identycznie. Kiedy długi czas nosimy to samo, inspirujemy się identycznymi fasonami, podążamy za jednym stylem, możemy zaobserwować zjawisko modowego wypalenia. Nie wiem jak Wy, ale ja mam wrażenie, że proste formy, klasyczne fasony, stonowane kolory, krzyczą do mnie na każdym rogu, powodując tym samym lekką awersję do mody. Klasykę sobie bardzo cenię, ale przyznam szczerze,że coraz częściej szukam modowych innowacji. Niezależnie od tego czy w danym zestawie stawiam na mocny detal, czy szukam oryginalnych, ciekawych form w budowaniu codziennych zestawów. Jedno jest pewne- nie znoszę nudy! Wiecie o tym,że inspirują mnie ludzie, którzy robią w życiu coś innego niż standardowa praca na etacie (absolutnie nie mam nic przeciwko pracy na etacie), jednak ogromnym szacunkiem darzę osoby, które idąc za ciosem nie boją się wyzwań jakie życie niesie za sobą . Dodatkowo jeśli działania tych osób trafiają w moje zainteresowania wówczas jestem naprawdę pełna podziwu i chylę czoła przed ludźmi, którzy pomagają spełniać marzenia.
 Jestem w pewnym sensie odkrywcą, ostatnio na swojej modowej drodze spotkałam Kasię oraz Sylwię , dwie wspaniałe dziewczyny, które tworzą markę Warehouse. Warehouse to autorski projekt dziewczyn, hurtownia, sklep a także pracownia, w której powstają prawdziwe perełki. Dziewczyny same projektują niektóre modele ubrań i otwarcie przyznaję,że wychodzi im to obłędnie. Postanowiłam nie marnować czasu i podzielić się z Wami tą wyjątkową marką, która wkrótce zrobi sporo zamieszania na polskim rynku fashion.
 Co mnie urzekło w Warehouse
Przede wszystkim innowacja, która wyróżnia markę na tle innych. Oryginalne wzory, kroje , fasony, rzeczy których nie znajdziemy na każdej karcie allegro. Dodatkowo wysokiej jakości materiały, każda chociażby najmniejsza rzecz dopracowana do perfekcji. Dzięki temu zakupy to nie fatałaszki na jeden sezon, a ubrania które posłużą bardzo długo- a co najważniejsze ponadczasowe fasony pozwolą im długo być na topie. Asortyment, który za chwilę Wam pokażę totalnie zakręcił mi w głowie. Nareszcie dzieje się coś, dzięki czemu mam nadzieję nuda już wkrótce zniknie z modowego podwórka. Co najważniejsze Warehouse w swojej ofercie posiada większe rozmiary!!! Już nie musisz martwić się o swoje kragłości, brak pomysłu na stylizacje?
O to dawka inspiracji :




















Kiedy widzi się tak piękną pozytywną kobietę od razu przychodzi ochota na zakupy!
Na zdjęciu Kasia współwłaścicielka marki;)
To tylko niektóre przykłady stylizacji jakie oferuje nam Warehouse Fashion
Moim zdaniem trafia w gusta, nawet te najbardziej wymagające. Dzięki temu każda z nas znajdzie w ofercie coś dla siebie . Ja wybrałam już perełkę, która sprawiła,że sukienkowe letnie rozterki zostały zażegnane!
Zaprezentowałam ją na jednym ze zdjęć, zgadniecie co najbardziej przypadło mi do gustu?
;)
Zapraszam Was do polubienia Warehouse na facebooku TUTAJ , aby być na bieżąco z nowościami, które sukcesywnie pojawiają się na stronie;)
Na oficjalną stronę marki zapraszam Was serdecznie klikając TUTAJ .

Jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości, pytania odnośnie odzieży zachęcam do napisania prywatnej wiadomości, abyście mogły poczuć prawdziwą profesjonalną obsługę. Ja spędziłam z dziewczynami cudowne popołudnie, dzięki czemu mogłam poznać nie tylko idee marki,ale również same właścicielki;) Ciebie zachęcam również do kontaktu, oraz do zakupów. Dzięki Warehouse, zapomnisz co to modowa rutyna, a Twoje samopoczucie poprawi się momentalnie.
Jak podobają się Wam zaprezentowane zestawy?
Dajcie znać, co przypadło Wam najbardziej do gustu;)

;*
Iza