Strony

sobota, 28 listopada 2015

NOWA, LEPSZA, INNA JA...

Dziś to nie stylizacja, a motywacja i akceptacja będą tematem przewodnim tego wpisu. Gdybym mogła zebrać każdą osobę, która pisze do mnie maile, oraz wiadomości i opowiedzieć o mojej historii pewnie musiałabym zorganizować spotkanie dla setek osób i spędzić z Wami cały dzień, niestety nie mam takiej możliwości, dlatego dzisiejszy wpis potraktujecie proszę jako naszą rozmowę na temat tego jak w ciągu czterech miesięcy zmieniłam swoje życie, dlaczego schudłam 22 kilogramy, za co nienawidzę siebie i dlaczego każdego dnia z zadowoleniem spoglądam w lustro. Zapraszam...
O tym dlaczego zdecydowałam się rozpocząć walkę ze zbędnymi kilogramami, i dlaczego wcale nie był to kaprys jest już wpis na moim blogu TUTAJ . Przeczytaj go proszę zanim zagłębisz się w lekturę tego posta.
Teraz, kiedy już wiesz dlaczego postanowiłam się odchudzać, co zmotywowało, a raczej zmusiło mnie do batalii z chorym łaknieniem, jak bardzo ciężko było mi przetrwać każdy kolejny dzień i jak musiałam przesterować swoją psychikę, aby w ogóle rozpocząć walkę ze sobą - możemy przejść dalej, Mija cztery miesiące, a moja waga pokazuje minus 22 kg, wiadomo 2/3 kg wahań są normą, szczególnie w moim przypadku kiedy mam poważne tendencje do zatrzymywania wody, obrzęków itp, ok w zaokrągleniu schudłam 20 kilogramów. Ile czasu mi to zajęło? Jakieś cztery miesiące, ale uwaga dieta trwa nadal, nie spoczęłam na laurach i walczę o każdy kolejny dzień. Każdego dnia.
Każdy kolejny dzień, czy każdy kolejny kilogram?
Kilogramy, centymetry, i mniejsze rozmiary są tak naprawdę efektem ubocznym. Nie odchudzałam się dlatego, aby błysnąć Wam magiczną dwudziestką i wzbudzić nutę zazdrości, z naciskiem ruszcie swoje tyłki, to Wam też się uda. Nie, odchudzałam, a raczej odchudzam, zmieniam swoje życie po to, aby każda dziewczyna z identycznym problemem jak mój, czyli chorym apetytem na słodycze wiedziała do czego może doprowadzić każdy kolejny batonik, ciasteczko, czy cukierek zjedzony w biegu. Mnie doprowadziły na dno, moja historia to przestroga dla Was, aby zawsze, ale to zawsze kontrolować swoje życie, ja tego nie zrobiłam, cenę za brak samodyscypliny zapłaciłam bardzo wysoką, W linku do wcześniejszego wpisu, do którego Was odesłałam przeczytaliście o moim uzależnieniu od słodyczy, gwałtownym wzroście wagi i całym szeregu kłopotów jakie temu towarzyszyły. 
Plus size taki piękny...
Plus size najpiękniejszy, ale big size fałdki, wałki, oponki, tłuszcz wylewający się z nad spodni, opuchnięta twarz, dłonie, stopy, kostki, bolące stawy, kolana, które odmawiają posłuszeństwa, sklepy, które krzyczą: NIE MAMY DLA CIEBIE ROZMIARU!, samotność, która tak bardzo boli, jedzenie, które tak bardzo przyciąga, łzy, które doprowadzają do obłędu i poczucie nieustającej pustki, winy, żalu, które z rozkoszą wypełnia każda kolejna tabliczka czekolady to nic innego jak błędne koło, które ciągnie nas na dno. Na takim dnie znalazłam się w lipcu, w czasie, w którym ważyłam najwięcej w swoim życiu, kiedy nie miałam  w co się ubrać, nie miałam ochoty wstawać z łóżka, nie miałam ochoty żyć. Z dnia na dzień rozpoczynając walkę, odstawiając słodycze, gazowane napoje , przekąski, sosy, makarony, czipsy, i inne tego typu rzeczy, które sprawiały, że rosłam w oczach. Wiedziałam, że będzie ciężko. Było. Nie miałam żadnej konkretnej diety, nie odchudzałam się pod okiem dietetyka, ani psychologa, żadna firma nie dowoziła mi jedzenia, nie biegałam jak głupia na siłownię, Jestem żywym przykładem na to, że silna wola, motywacja, i wiara w siebie są w stanie zdziałać cuda. Diety, zafiksowanie na punkcie fitnessu, ćwiczenia pod okiem trenera według mnie oprócz tego, że rujnują nam  portfel to jeszcze robią niezły sajgon w naszej psychice. W pewnym momencie, chcemy być tak bardzo perfekcyjni, że nasz mózg nie radzi sobie z presją, którą sobie narzucamy, portfel nie wytrzymuje miesięcznej pensji trenera, nowego stroju na fitness i diety, która również kosztuje nie mało, w efekcie czego po spektakularnym wow, następuje bolesne auuuć, które objawia się wilczym apetytem, ogromnym żalem efektem jojo i często wizytą na kozetce u psychologa, no tak znowu wydatek, to kosztuje sporo, a Ty zamiast sobie kupić nową sukienkę, nabijasz kieszeń komuś, kto być może wprowadzi Cię z powrotem na nową drogę diety i zaszczepi w Tobie gen walki do zmiany rozmiaru. Serio, w to wierzysz? Jeśli Twoja dieta i walka o lepszą siebie ma wyglądać właśnie w ten sposób, odpuść sobie, dobrze Ci radzę, ale jeśli naprawdę, szczerze tak jak ja chcesz zmienić swoje życie, pamiętaj...
SAMA MOŻESZ WSZYSTKO
Ty, identycznie tak jak ja najlepiej znasz swoją psychikę, wiesz czy czujesz się dobrze w swoim ciele, co szkodzi Ci najbardziej. W moim przypadku były to słodycze, u Ciebie może słabość do pizzy, lub słonych przekąsek powoduje, że jeansy nagle przestały się dopinać, Usiądź wygodnie i zrób sama ze sobą szczery rachunek sumienia, pogadaj z własną psychiką jak z najlepszą kumpelą, jeśli naprawdę chcesz zmian, pójdziesz tak jak ja dobrą drogą, jeśli nie jesteś pewna co chcesz osiągnąć, dla własnego dobra zostaw wszystko po staremu. Musisz wiedzieć, że to...
NIE DIETA A CAŁKOWITA ZMIANA STYLU ŻYCIA PROWADZI DO SUKCESU
Wiesz ile miałam diet? Chyba setki każda kończyła się jojo. Odkąd nauczyłam się słuchać swojego organizmu, zrozumiałam co mi szkodzi, od czego tyje, jak tycie odbija się na moim życiu, relacjach itp, nagle jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystko zaczęło się zmieniać. Dlaczego?
PRAWDA JEST BOLESNA
To trochę tak jakby po długim związku rozstać się z facetem, ja miałam tak w przypadku odstawienia słodyczy, nasz romans trwał bardzo długo, doprowadził mnie do ruiny, a kiedy powiedziałam STOP, szczerze nie mogłam się pozbierać, po czterech miesiącach od toksycznego związku jestem szczęśliwą, spełnioną dziewczyną gotową na nową miłość;) 
Musiałam całkowicie odstawić cukier, i szereg potraw, które mają wysoką wartość kaloryczną. Podstawą mojej diety stały się owoce, warzywa, niegazowana woda, chude ryby, od czasu do czasu gotowane mięso. Musicie mi uwierzyć na słowo, że od czterech miesięcy nie zjadłam absolutnie nic słodkiego, nie wierzę w coś takiego jak cheatmeal, czy dzień,w  którym można zrobić wyjątek. Jeśli coś robisz, rób to konkretnie, a nie wmawiaj sobie, że musisz zjeść raz w tygodniu coś słodkiego, czpisy , czy kebaba. Uwierz, nie musisz, sama jestem tego najlepszym przykładem. Pytacie się mnie jak wygląda mój dzień, jakie ćwiczenia wykonuję, co jem, jak sobie radzę z pokusami. Pokusy nie ma, jeśli chcesz szczerze zmian, nic nie będzie w stanie Cię skusić. Moje menu bardzo trudno jest mi to określić, jem to na co mam ochotę. Czasami jest to sałatka z łososiem, czasami owsianka, lub grillowana pierś z warzywami. Nie jem absolutnie nic smażonego, żadnych ciężkich sosów, makaronów, tłustych mięs, nie jem pieczywa nawet tego ciemnego, żadnych serów zółtych lub pleśniowych, nie piję żadnych soków, gazowanych rzeczy, słodkich koktajli itp. Jeśli mam ochotę na sok to go wyciskam, jeśli mam ochotę na słodycze, a praktycznie nie mam, wtedy biorę pół kostki sera białego, z łyżeczką konfitury. Lekkie menu, jak najwięcej warzyw, sałatek, dużo wody to podstawa mojej diety. Ćwiczenia, owszem ćwiczę w domu brzuszki, skłony, przysiady codziennie, tak codziennie po 30 minut do tego w miarę możliwości spacery. Zamiast autobusem pod dom, robię sobie 5 przystanków spacerkiem - uwierz to działa.
SKĄD SIŁA?
Codziennie rano widziałam oraz widzę kształty, krągłości, talię pupę biodra, smuklejszą twarz, promienny uśmiech, piękniejsze włosy, zdrową cerę. Pozbyłam się toksyn, oczyściłam organizm, czuję się piękna. Inaczej postrzegam swoje ciało. Inaczej widzę siebie, inaczej widzą mnie inni. Tutaj akurat uważam, za bardzo słaby fakt, że odkąd schudłam nawiązałam znacznie więcej znajomości, kontaktów zawodowych itp, uważam, że nigdy wygląd nie powinien mieć wpływu na naszą pracę i sposób postrzegania nas przez otoczenie, współpracowników itp, w moim przypadku doświadczyłam tego, że nagle panowie, którzy 20 kg temu mnie nie zauważali zapragnęli chodzić ze mną na randki, oczywiście wysłałam ich na drzewo, ale rzeczywiście fakt taki miał wielokrotnie miejsce. Pamiętaj odchudzasz, a raczej zmieniasz swoje życie dla siebie,nie dlatego, aby przypodobać się koleżance lub dla faceta, który okaże się padalcem i jak nie daj Boże przytyjesz to Cię zostawi. Żelazna zasada - rób wszystko z myślą o sobie i z największą miłością traktuj swoje ciało.
Może ktoś powie, że to nieco próżne, że popadasz w samouwielbienie, ale uwierz, Twój tyłek Twoje zdrowie, Twoje dobre samopoczucie to tylko i wyłącznie Twoja sprawa, dlatego każdego dnia dbaj o siebie najlepiej jak umiesz. Ćwicz dla zdrowia, zmień menu dla zdrowia, zobaczysz jak po miesiącu zmieni się Twoje życie. Pozbędziesz się uczucia ciężkości, zejdzie z Ciebie nadmiar wody, usuniesz toksyny z organizmu. Przez 4 miesiące zgubiłam 20 cm w pasie, 15 cm w biodrach, musiałam wymienić całą garderobę, łącznie z majtkami;), ale poczułam się naprawdę szczęśliwą, atrakcyjną kobietą. Atrakcyjną nie dlatego, że spadłam o jakieś trzy rozmiary w dół. Poczułam się atrakcyjna i bardzo dumna bo mi się udało, bo wygrałam walkę ze swoimi słabościami, bo każdego dnia jestem szczęśliwa, bo widzę jak moje życie idzie w dobrym kierunku, jak rozwijam swoje pasje, jak zadowolona kręcę tyłkiem na parkiecie, jak śmieję się jak wariatka z najdrobniejszych radości jak codziennie mam chęć żyć, budzić się, walczyć o kolejny dzień. Kiedyś nie miałam siły wstać z kanapy, dziś nie mogę się doczekać, żeby wyjść na spacer;) Pamiętaj decydujesz się na zmiany, nie na krótką dietę z długotrwałym jojo, nie potrzebujesz jojo, potrzebujesz nowej wersji siebie. Ja swoją wersję uzyskałam, teraz dbam o nią każdego dnia. Wierzę, że po przeczytaniu tego wpisu każda z Was znajdzie w sobie na tyle siły, wiary i odwagi, że identycznie tak jak jak zdecyduje się zmienić swoje życie. 
Wiem, że być może teraz brakuje Ci tej wewnętrznej siły, uwierz ja też kilka miesięcy temu nie potrafiłam jej w sobie znaleźć, ale wierzę w Ciebie i w Twój sukces tak bardzo mocno jak wierzyłam w swój. Jeśli zmiany zajdą w Twojej głowie, zmieni się również Twoje ciało, a wtedy uwierz poczujesz się najszczęśliwsza na świecie <3

Jeśli potrzebujesz pomocy, motywacji lub zwyczajnie chcesz pogadać skontaktuj się ze mną, zrobię wszystko, żeby Ci pomóc.
Na moim fan page'u na fb znajdziecie zdjęcia przed dietą, po diecie i całą masę informacji TUTAJ.

;*
Dziękuję, że jesteś
<3

Iza


7 komentarzy:

  1. Chylę czoła, znam to uczucie szczęścia gdy gubi się kilogramy. Ja niestety znów nabralam zbędnej masy, ale w końcu dojrzeję do momentu, kiedy powiem żarciu stop. I choć nie wpieprzam fastfoodow, ani niezdrowych przekąsek typu chipsy to kocham słodycze, winko wieczorem, i klasyczną polską kuchnię. Jesteś wytrwała, gratulacje, szczerze zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chylę czoła, znam to uczucie szczęścia gdy gubi się kilogramy. Ja niestety znów nabralam zbędnej masy, ale w końcu dojrzeję do momentu, kiedy powiem żarciu stop. I choć nie wpieprzam fastfoodow, ani niezdrowych przekąsek typu chipsy to kocham słodycze, winko wieczorem, i klasyczną polską kuchnię. Jesteś wytrwała, gratulacje, szczerze zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  3. moim problem również są słodycze ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w sylwestera rowniez postanowilam zawalczyc o swoje zdrowie. Mam lekka nadwage ale lubie swoje cialo i gdyby nie inne efekty uboczne wyzszej wagi (poczucie ciezkosci, obrzmienia, dolegliwosci zoladkowe) pewnie bym sie nie decydowala na taka zmiane. Dla kogos moze ona nie byc drastyczna. Ograniczam sol, nie jem slodyczy a co najwazniejsze nie dojadam miedzy posilkami bo to byl moj najwiekszy grzech. Nie jest latwo ale zaledwie po kilku dniach moj organizm dziekuje mi spokojnym brzuszkiem i brakiem wzdec ktore mi bardzo dolegaly. Nie mam celu wagowego. Moim celem jest zdrowsze odzywianie a ewentualna utrata kg bedzie milym efektem ubocznym. Trzymam za ciebie kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja w sylwestera rowniez postanowilam zawalczyc o swoje zdrowie. Mam lekka nadwage ale lubie swoje cialo i gdyby nie inne efekty uboczne wyzszej wagi (poczucie ciezkosci, obrzmienia, dolegliwosci zoladkowe) pewnie bym sie nie decydowala na taka zmiane. Dla kogos moze ona nie byc drastyczna. Ograniczam sol, nie jem slodyczy a co najwazniejsze nie dojadam miedzy posilkami bo to byl moj najwiekszy grzech. Nie jest latwo ale zaledwie po kilku dniach moj organizm dziekuje mi spokojnym brzuszkiem i brakiem wzdec ktore mi bardzo dolegaly. Nie mam celu wagowego. Moim celem jest zdrowsze odzywianie a ewentualna utrata kg bedzie milym efektem ubocznym. Trzymam za ciebie kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Brawo Ty ��

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz oraz poświęcony mi czas <3