Adore My Size, to nie tylko ciuchy, kosmetyki, imprezy i wystawne życie. Jestem przede wszystkim wrażliwym człowiekiem. W dzisiejszych czasach o wrażliwość dość trudno, jednak zawsze okazuję współczucie chorym,potrzebującym. Ludziom głodnym,biednym takim,których niesprawiedliwy los potraktował gorzej. Ja sama staram się nie narzekać i cieszyć z oczywistych, prostych rzeczy takich jak np. spożywcze zakupy,na które niestety wielu ludzi nie może sobie pozwolić. Bieda. Ma różne oblicza, dziś biednym nazywa się ten,którego nie stać na najnowszy model BMW,biedne dziewczyny to również takie,które o butach Vallentino mogą jedynie pomarzyć, skrzywdzone przez los są pewnie te,dla których zakupy w centrum handlowym to szczyt marzeń. A co w sytuacji kiedy brakuje na chleb? Kiedy nie ma możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb tj.pragnienie, jedzenie, chociażby skromnych posiłków. Jak poradzić sobie kiedy od kilku dni nie miało się nic w ustach? Odpowiedź jest prosta iść do pracy i pewnie jeszcze wziąć kredyt jak to zwykł mówić nasz na szczęście były prezydent. Super, żyj, pracuj, płać i płacz. W kraju gdzie "dobrze" mają tak naprawdę tylko ludzie,którzy są u szczytu władzy, sławy, kradną,lub mają wieloletnie biznesy i po prostu im się udało. Tym ,którzy pracują na etatach, żyją od 1 do 1 i często gęsto muszą rezygnować z mniejszych lub większych przyjemności, aby wykarmić rodzinę, opłacić rachunki i utrzymać godziwy poziom życia. Żyją , bo muszą , egzystencja zwana wegetacją to w dzisiejszych czasach norma.
Weekend...
Czas,kiedy po ciężkim tygodniu należy się zasłużony odpoczynek. Dla mnie spacer ulicami Warszawy, kawa wypita w małej kawiarni, parę stron książki, na które tak bardzo brak czasu w tygodniu, właśnie takie banalne proste rzeczy są najlepszą formą relaksu. Wychodząc z domu tak naprawdę nie miałam pojęcia,że stanę się bacznym obserwatorem, a raczej może częścią śmiesznego teatrzyku,obłudy jaka codziennie ma miejsce na ulicach.
Pięknie ubrana, uśmiechnięta nie zdążyłam jeszcze na dobre rozpocząć spaceru w promieniach słońca kiedy to zaczepiła mnie młoda kobieta. Dobrze ubrana, z dzieckiem ok 2 lat w wózku, powiedziałabym typowa matka Polka.
-przepraszam , Panią bardzo...
-tak słucham odpowiadam wesoło(pewna,że ładna blondynka chce zapytać mnie,która godzina)
-miałabym do Pani serdeczną prośbę...
- słucham? -odpowiadam zdumiona
-czy mogłaby mi Pani pożyczyć 4 złote brakuje mi na mleko....
Stoję jak wryta na chodniku i ledwie dowierzam,że ta filigranowa blondynka o dużych niebieskich oczach mówi do mnie , a może ja się przesłyszałam...
Już mam ochotę odpowiedzieć , przepraszam nie mam czasu, jednak postanowiłam rozegrać tę sprawę nieco inaczej...
-brakuje Pani na mleko, pytam zdumiona?
-tak.... wie Pani zabrakło mi gotówki, a chciałbym kupić dla małej
- to w takim razie ja Pani kupię to mleko odpowiadam rezolutnie, tutaj nieopodal jest sklep, chodźmy!
-to co dzieje się następne 20 sekund później miażdży mnie totalnie. Kobieta, spogląda na mnie odrażającym wzrokiem pełnym pogardy, i odchodzi z dumnie podniesioną głową.
Co, zrobiłam nie tak? Zaproponowałam pomoc potrzebującej, a ta potraktowała mnie jak najgorszego wroga, a raczej półgłowka. Na co zbierała? Na alkohol dla męża, na alkohol dla siebie? No bo przecież nie na pieprzone mleko dla córeczki. I przede wszystkim co popchnęło ją do tego,aby z wyglądającej na zadbaną kobietę na poziomie zrobić z siebie zwyczajną podłą żebraczkę.
Podłą żebraczkę, ktoś zaraz powie, ludzie potrzebujący nie mają co jeść, a Ty głupia pindziu nazywasz ich podłymi? Tak , nazywam podłymi wszystkich tych,którzy bezczelnie rozkładają swoje tyłki na ulicach licząc na datki, od ludzi,którzy na swoje pieniądze całymi dniami ciężko pracują. Do czego zmierzam? Dziś zrobiłam mały eksperyment, spacer Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem , Chmielną i okolicami Złotych Tarasów pokazał mi, a raczej uświadomił beznadziejność ludzi,którzy próbując wzbudzić w nas litość, starają się wyłudzić chociażby 2 złote. To nie był zwykły spacer, a raczej batalia. W przeciągu 3 godzin "zaatakowało" mnie około 30 osób (w pewnym momencie zgubiłam się w obliczeniach), którzy zbierają na leki, na jedzenie,na środki do życia, na wszystko, co tylko możliwe,aby nie iść do pracy jak każdy normalny człowiek. Niektórzy z nich, ok... brudni, w łachmanach wyglądający jakby nie widzieli wody od kilku tygodni, takiego człowieka jestem w stanie zrozumieć, ponieważ on chociażby na to,by doprowadzić siebie do porządku potrzebuje gotówki( i takimi ludźmi powinno się zająć, państwo,aby ogarnąć ich , zapewnić godziwą egzystencję i wysłać chociażby do zamiatania ulic).
-przepraszam Panią bardzo (pyta schludnie ubrana pani ok 60 na Nowym Świecie)
-słucham.. tym razem to ja mrożę staruszkę lodowatym wzrokiem
-niech się Pani mnie nie boi.. jestem dobrym człowiekiem...
-słucham o co Pani chodzi pytam dobitnie
-Czy mogłaby mi Pani o tutaj w tym barze (bar mleczny) kupić obiad..
Po prostu mnie zatkało, Kobieta bez cienia wstydu, zapytała mnie, skromną studentkę czy kupię jej obiad!!! Kolejny szok jednego dnia. Uświadomiło mi to,że ok bieda biedą mi też jest ciężko, ale nigdy w życiu nie poprosiłabym na ulicy o OBIAD! Gdyby ta pani poprosiła o bułkę, chleb, cokolwiek do jedzenia nie odmówiłabym, jednak obiad o tu w tym barze, podniósł mi ciśnienie. Dlaczego? Dlatego,że sama miewam takie dni,kiedy obiad w restauracji jest dla mnie szczytem marzeń, chociażby miałby to być bar mleczny.
Podziemia, znowu chmara ludzi proszących o jałmużnę. Zawód żebrak? Chyba to ma sens.
Nigdy nie byłam zbyt dobra z matematyki jednak pozwolę podejść sobie do sytuacji czysto ekonomicznie. Dziś jakieś 30 osób poprosiło mnie o pomoc jedni żądali co łaska , inni 4 złotych, jeszcze inni gotowego obiadu. Gdyby tak każdej z tych osób ofiarować skromne 2 złote. W przeciągu 2-3 godzin wydaję 60 zł na co ? Na dofinansowanie podstępnych,przebiegłych ludzi,którzy zamiast udać się w kolejkę do MOPSU, czekają na takich naiwniaków jak ja, którzy sypną groszem zapewniając tym samym godziwą dniówkę. Ktoś, kto siedzi na ulicy całymi dniami wyciąga znacznie lepszą pensję niż ja,która na 60 zł musi pracować 6 godzin!
Dziś moja wiara i współczucie umarło,do tej pory przyznam wrzucałam drobne potrzebującym i sukcesywnie pozbywałam się 10, 20 zł z portfela a później zdumiona odkładałam coś w supermarkecie , dlatego,że wcześniej zasiliłam konto kilku żebraków (do tej pory myślałam,że to ludzie potrzebujący. )Od dziś to dla mnie ludzie,którzy nie mają godności. A ciężko ma każdy, ja Ty , Pani Kowalska czy sąsiadka za rogiem. Nie wiem czy wiesz,ale wrzucając symboliczne parę groszy do kubeczka , tak naprawdę przyczyniasz się do śmierci tych ludzi. Co ja plotę? Tak, do śmierci. Spójrz:
To człowiek znajdujący się w stanie upojenia, a raczej odurzenia alkoholowego,który spiąć w pełnym słońcu w 30 stopniowym upale naraża się na śmierć. Nie, nie on to Ty dofinansowując go, właśnie w tym momencie,kiedy kroi Ci się serce i z litości wrzucasz drobne do kubeczka myśląc,że ten mężczyzna odwiedzi najbliższą piekarnię, nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Piekarnia, zostaje zamieniona na sklep monopolowy, co w efekcie prowadzi do takiego stanu, przebywanie w upale kilka/kilkanaście godzin na słońcu może skończyć się śmiercią.
Warto na chwilę zastanowić się,czy pomaganie to nie większa szkoda niż może się nam wydawać. Ja dziś totalnie zmieniłam swoją świadomość odnośnie ludzi "potrzebujących". Wniosek moim zdaniem jest jeden. Potrzebujący to ten,który cierpi w ciszy, spokoju czeka na pomoc, która zapewne kiedyś nadejdzie. Potrzebujący "celebryta", to taki,który bez cienia wstydu pokazuje na ulicy swoje własne "JA" próbując wyperswadować na nas, zwykłych ludziach : "halo jestem biedny/a pomóż mi , Bóg Ci za to wynagrodzi" No to ja podziękuję wolę niech Bóg mi nie wynagradza, a ja będę miała spokojne sumienie,że nie dofinansowuję bandy,która opanowując miasto twierdzi,że wszystko im się należy....
A Ty, pomagasz...?
Iza
Pomagam zawsze kiedy tylko mogę, Adore przykro mi to mówić, ale ostatnio dobitnie zaczynasz odkrywać przed nami swoje prawdziwe oblicze, które niestety nie jest piękne.
OdpowiedzUsuńCo masz na myśli mówiąc,że odkrywam oblicze,które nie jest piękne? I dlaczego pod swoim komentarzem podpisujesz się jako anonimowa/anonimowy jeśli masz mi coś do zarzucenia to napisz to wprost, podpisz się , nie gryzę , szanuję każde zdanie na swój temat.
OdpowiedzUsuńSama najlepiej powinnaś wiedzieć co mam na myśli. Wystarczy spojrzeć na Twoje ostatnie posty. Obrażasz wszystkich, bo przecież MASZ PRAWO. Najpierw Patrycja Kazadi teraz ludzie biedni, ubodzy. Co Cię tak boli? pomaganie nie jest obowiązkowe., ale ktoś, kto bardzo często wydaje swoje ciężko zarobione pieniądze na sprawianie sobie przyjemności nigdy nie zrozumie ludzi bez grosza przy duszy. A może to dzięki takim osobom jak Ty ci ludzie zmuszani są do szukania coraz bardziej drastycznych metod by uzyskać pomoc. Mówię to ja - kobieta bezrobotna (czyli wedlug Ciebie chyba nienormalna? ) będąca na utrzymaniu (nie bogatego) męża.
UsuńRozumiem pierwszą sytuację kiedy kobieta pod pretekstem zbierania na mleko chciała wyłudzić parę groszy, to jest dosyć częste zjawisko i przykro się robi gdy się na to patrzy, bo pewnie ta mała potrzebowała tego mleka, a matka wolała wydać pieniądze na co innego, ale druga sytuacja tej babuleńki.już nie do końca jest taka sama.... przecież obiad w barze mlecznym to jest może 8zł... ona nie prosiła Ciebie o obiad w restauracji, a skoro jest bezdomna to jak ma go sobie ugotować? A przecież nie można żyć samymi bułkami, czasami trzeba zjeść ciepłą zupę...tutaj moim zdaniem twoja reakcja była przesadzona. Ja przyznam, że rzadko kiedy pomagam finansowo, prędzej angażuje się w akcje w supermarketach kiedy proszą o zakupy produktów, bo wtedy wiem że ta pomoc będzie konkretna.
OdpowiedzUsuńRadzę Ci przeczytać dokładnie ten wpis. Ja też pomagałam , ale są granice. Kiedy dziś chciałam kupić mleko zostałam potraktowana jak kretynka, nie daje Ci to do myślenia? Nie dają Ci do myślenia ludzie bezdomni 'spiacy na ulicach, nie zdajesz sobie sprawy ze dofinansowujac ich przyczyniasz sie do śmierci. Nie obrażam, nikogo a jedynie wyrażam swoje poglądy, mam do tego przecież prawo. i gdzie ja powiedziałam,ze ludzie bezrobotni sa nienormalni???? !
OdpowiedzUsuńcytuję: " aby nie iść do pracy jak każdy normalny człowiek" resztę zostawiam bez komentarza. Życzę więcej empatii w życiu. Pozdrawiam
UsuńRóżnica jest taka,że człowiek bezrobotny nie rozpłaszcza tyłka na ulicy. Wiem,bo sama byłam kilka miesięcy bez pracy i nie przyszło mi do głowy usiąść na ulicy! Dlatego doskonale rozumiem ludzi,którzy poszukują pracy. I życzę Ci,abyś jak najszybciej znalazła pracę,która pozwoli Ci realizować swoje pasje, a nie będzie zabierała cały wolny czas. A empatii w życiu mam aż nadto. Pozdrawiam.
UsuńPrzyznaję, że nie pomagam i nie mam z tym problemu. Wśród żebraków jest dużo cwaniactwa, a tego nie znoszę. Tyle razy już się spotkałam z takimi przypadkami, że skutecznie wyleczyłam się z tego typu wspierania.
OdpowiedzUsuńAnita, zgadzam się z Tobą w 100%! ;)
UsuńOla , ja zawsze się angażuję pomagam zbieram żywność dla osób potrzebujących , ale liczy się jeszcze przekaz informacji, kobieta prosząc o obiad zapytala mnie tak wyniosłym tonem , jakbym to ja byla w potrzebie , nie ona. To sprawiło, ze dziś zmienilam swoje myślenie. Nigdy nie odmówiłabym potrzebującemu, bułki, zupy, czy czegoś innego do jedzenia. Jednak to co dziś zobacxzyłam, zmieniło moje podejscie do ,,potrzebujących,,
OdpowiedzUsuńZgadzam się z artykułem! Jeśli ktoś prosi o bułkę , chleb, parówkę proszę bardzo sama jeszcze mu masło dokupię, ale pieniędzy nigdy!!! A tych siedzących na ulicach zapraszam na prace interwencyjne, sprzątanie miasta, pielenie miejskich ogrodów a i u gospodarza praca się jakaś znajdzie. Można? Pewnie że można ale trzeba chcieć. I naprawdę praca czasami leży na ulicy ale ta banda nierobów po nią nie sięga, bo i po co? Trochę da opieka , trochę Kowalski do kapelusza wrzuci... A my pracujemy na nich wszystkich i nam nikt nie da, jeszcze tylko nasz rząd patrzy komu jak zabrać. A tam temat rzeka...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za styl,klasę , elegancję,której pewnie zazdrości Ci niejedna wylewająca na Ciebie brudy. Zgadzam się z tym co napisałaś, sama mam podobne doświadczenie z potrzebującymi. Dziekuję.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o pierwszą z wymienionych sytuacji- zgadzam się i myślę, że również bym podejrzewała tę kobietę o żebranie na alkohol, bądź tym podobne. Natomiast reszta sytuacji...
OdpowiedzUsuńNapisała Pani, że w ciągu tych trzech godzin "wydałaby" Pani 60 zł na żebraków. Tylko proszę wyjaśnić, kto nad Panią stoi i każe wydawać każdą złotówkę na bezdomnego? Uważam, że od pojedynczych 2/5 zł nikt nie zbiednie, a niektóre osoby naprawdę tego potrzebują. Łatwo powiedzieć- 'Weź się do roboty, znajdź sobie pracę', podczas gdy jakaś kobieta leży na ulicy, jest stara i ciężko chora, a do pracy nikt jej z pewnością nie przyjmie. Więc co jej pozostaje?
Moim zdaniem nie można przeginać ani w jedną, ani w drugą stronę. Cwaniacy, którzy wyłudzają pieniądze na alkohol są zwykłymi pasożytami, ale chorzy ludzie, którzy naprawdę nie mają co ze sobą zrobić mogą naprawdę potrzebować tej złotówki, a portfel przeciętnej osoby od tego nie schudnie.
Pozytywnie Pozytywna, po pierwsze to Iza,nie pani;) napisałam ,ze starzy, schorowani brudni ludzie , nie nadają się do tego,aby iśc do pracy, i wymagają gotówki,zeby się ogarnąć, i tutaj powinna być rola naszego pożal się Boze rzadu,który do takich osób powinien wyciągnac rękę, i dać im pracę chociażby pielenia kwiatków, zamiatania ulic itp. Napisałam,że gdybym każdemu, no bo przecież każdy ,prosi o to samo,prawda? Wiecgdybym każdemu wrzuciła 2 zl , to wydajac 60zł przeznaczam na to prawie srednią dniówkę statystycznej osoby,prawda? Chodzi o co o to,zeby teraz zrobić loterię na zasadzie Tobie pomoge, a Tobie nie, to bardzo trudne. Mi tez zmięknie serce i nadal bede wrzucac potrzebujacym,ale chyba niestety zacznę robic selekcję ,proponować np kupno jedzenia,majac pewnosc,ze nakarmię tego czlowieka, a nie dorzucę sie na wino, pozdrawiam sercecznie:)
UsuńKto tobie pisze teksty na bloga?
UsuńNiestety tak to w Warszawie wygląda. Dziś sama te obrazki oglądałam na podobnej trasie spaceru. Niestety też kupienie bułki może skończyć się pieniędzmi wywalonymi w błoto bo ten, któremu zależało na czym innym ją po prostu wyrzuci. Sama tak wyrzuciłam parę razy pieniądze bo widziałam jak kupione przeze mnie produkty lądowały w koszu. Żebranie to jest niesamowicie lukratywny biznes. Żeby nie być gołosłowną przykład: pracuję na Stawki,w budynku na dole jest market Piotr i Paweł. Co drugi dzień siedzi pod nim para i zaczepia przechodniów wchodzących do sklepu żeby kupili im jedzenie. Po 2 godzinach "pracy" mają wyładowane siatki zakupami. Nie wiem co mówią żeby uzasadnić swoją sytuację bo mnie tacy co "nie mają" na szczęście zazwyczaj omijają. To pokazuje, że źle im nie jest...ja na takie zakupy w tym sklepie nie mogłabym sobie pozwolić pomimo, że zarabiam. Kupuje w sklepach typu biedronka i choć czasem do "pierwszego" brakuje nie pokusiłabym się nigdy o to żeby żebrać.
OdpowiedzUsuńCo do głosów krytykujących Cię za staruszkę. Ja też bym nie dała, raz bo nie mam, a dwa bo są miejsca gdzie taka osoba zje za darmo. Choćby przy kościele Kapucynów jest jadłodajnia dla biednych i na przeciwko szpitala św. Zofii na Żelaznej. Trzeba się tylko tym trochę zainteresować, ale po co jak łatwiej rękę wyciągnąć.
Hm... Mnie zawsze gryzie sumienie jeśli nie pomogę. Więc pomagam. Aczkolwiek bacznie obserwuję. Dużo chętniej pomagam osobą, które proszą o jedzenie niż o kasę na jedzenie. Życie w Warszawie jest bardzo ciężkie i dziękować bogu jeśli mogę sobie pozwolić na odrobinę dobroci, nawet jeśli jest ona naiwna to czemu nie? Oczywiście nie bądźmy głupi. Wczoraj w nocy (Kraków) zaczepił mnie i mojego Kubę facet ,,Przepraszam poratujecie na piwo". Prosta piłka nie! :]
OdpowiedzUsuńJa rownież nie pomagam. M.in. dlatego ze wiem ze ci ludzie mogą iść do ośrodka dla bezdomnych dostać miejsce do spania i jedzenie za darmo... Sa tylko 2 warunki. Musza być trzeźwi... Zazwyczaj jest to w przypadku tych ludzi niewykonalne. Drugi to wziąć prace jaka znajda im lidzie z tego ośrodka. Nie mogą być przecież bezrobotni w nieskończoność :/
OdpowiedzUsuńJa Cię w pełni rozumiem, Mieszkam w dośc małej miejscowości, więc u mnie raczej mało jest takich przypadków wyłudzania kasy. Ale już chociażby jak pojadę do Malborka, to kilka takich zdaży mi się podczas jednego wypadu . Oj o ten obiad też byłabym zła. Jest nas trójka, a tylko mój chłopak pracuje - więc też kokosów nie mamy. Od wielkiego dzwonu wybierzemy się na obiad w jakieś tańszej restauracji . W tamtym roku, mniej więcej o tej samej porze roku, pognałam faceta do roboty w polu . Mówię, że jest sezon i jak nie ma pieniędzy niech się przejdzie i podałam mu miejscowość , gdzie ktoś go z chęcią przygarnie bo mają zapotrzebowanie ( a wiem, bo tam mieszkałam i z wieloma ludźmi utrzymuje kontakt ). To wieś gdzie jest dużo bogatszych i dobrze prosperujących gospodarstw i zawsze ktoś się przyda nawet do drobnej pomocy. Ocywiście ten "biedny" pan nie skorzystał .
OdpowiedzUsuńOstatnio zaszłam do mlecznego na zupę (bo pod koniec miesiąca to maks, na jaki mogę sobie pozwolić poza domem;). Podchodzi staruszka, pyta czy jej kupię obiad.Odpowiadam, że kupię jej zupkę, a ona "zupkę i drugie danie". I weź się tutaj człowieku zachowaj...
OdpowiedzUsuń